Forum
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Forum
 
IndeksIndeks  GalleryGallery  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Okruchy (pisane na żywca)

Go down 
3 posters
AutorWiadomość
Mirandela
Umysłowe Pchnięcie
Mirandela


Female
Liczba postów : 513
Age : 42
Skąd : Wawka
Nick z gry : Erika Eylefsdatter
Klasa : druid
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 01/08/2008

Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) EmptySro Sie 20, 2008 10:41 pm

Stanęła na jednym z nielicznych wzgórz i pustym wzrokiem spoglądała na w kierunku rodzinnych stron. W pamięci próbowała przywołać wszelkie ważne wspomnienia. Pragnęła
zrozumieć, co ją tu przygnało.
Obrazy, zamarłe i zamglone sceny poczęły pojawiać się w jej pamięci. Znikały i pojawiały się następne, coraz szybciej i szybciej. W końcu stanęły.
Szaro-zielony las, słońce prześwitujące pomiędzy liśćmi ogromnych majestatycznych drzew. Liście stały się coraz wyraźniejsze. Wysunęła dłoń w kierunku promieni.
Drobna dziecinna dłoń chciała schwytać promyk słońca. Las był cichy i jedyne, co było
słychać to szelest liści. Drobne serduszko, w małej piersi zamarło ze strachu. Była sama.
Mama gdzieś zniknęła. Pamiętała, że w lesie należy być cicho. Las to zdecydowanie nie
miejsce dla małych dziewczynek. Czai się tu mnóstwo niebezpieczeństw.
Jednak z każdą sekundą strach narastał. Po dłuższej chwili nasłuchiwania nie wytrzymała.
- Mamo! - krzyknęła
W oddali w wysokiej trawie pojawiła się postać matki. Powolnym krokiem, podeszła
do córki. Zaawansowana ciąża nie sprzyjała wycieczkom po lesie.
- Ver, kochanie, miałaś trzymać się blisko. - odparła matka z uśmiechem
Dziewczynka spojrzała na kobietę i jedynie pokiwała głową.

Tego dnia pierwszy raz zdałam sobie sprawę, że kiedyś ją stracę - pomyślała stojąc
na wzgórzu.
Powrót do góry Go down
https://visinferno.forumpolish.com
Mirandela
Umysłowe Pchnięcie
Mirandela


Female
Liczba postów : 513
Age : 42
Skąd : Wawka
Nick z gry : Erika Eylefsdatter
Klasa : druid
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 01/08/2008

Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Re: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) EmptySro Sie 20, 2008 11:17 pm

Nagle wspomnienie zbledło i pojawiła się uśmiechnięta twarz Toniego.
Odegnała to wspomnienie.
Wszytko w swoim czasie - pomyślała
Wspomnienia domu przynosiły jej i smutek, i nieopisaną wręcz radość. Chata niemal
na skraju lasu. Blisko do miasta, blisko do zakonu. Bezpieczne miejsce, nie licząc
zagrożeń z lasu czy pobliskich bagien.
Drewniany, niewielki domek liczył trzy sypialnie, izbę, stryszek i niewielką pracownię
w piwnicy.
Ver mieszkała tu z rodzicami, babcią i niedawno narodzoną siostrą.
Odkąd pamięta babcia Verda była stara. Dziewczynka kochała ją ponad wszystko.
Babcia była mądra, pięknie opowiadała, wiedziała wszystko o lesie i ziołach, a i dużo
o elfach, których mała nie miała nigdy szczęścia zobaczyć, a i włosy miała równie białe,
co wnuczka. Mama mówiła kiedyś Ver, że babcia zawsze miała takie włosy, i żeby
nie pytać babci skąd wie tyle o elfach, bo sprawi jej przykrość.
Ale dziewczynka nie musiała pytać.
Kiedyś matka wróciła z lasu nieco roztrzęsiona. Poszła od razu do babci ze
ze zdenerwowania nie domknęła drzwi. Mała poddała się ciekawości i podsłuchała rozmowę.
- Mamo, widziałam białowłosego elfa przy grobie babci. - powiedziała półszeptem
Babcia westchnęła.
Matka usiadła z wrażenia.
- więc to był on...
Resztę informacji dziewczynka wydobyła od ojca i była pewna, że nie chce babci
przypominać tak niemiłych wspomnień.

Ojciec starej Verdy był elfem, kochał jej matkę, ale nie mógł patrzeć, jak z
krótkowiecznej kobiety z dnia na dzień ucieka życie. Nie chciał, żeby w dniu
śmierci patrzyła w jego młode oblicze, więc odszedł zostawiając swoją córkę.


Ten dzień był dżdżysty, a cały las spowijała mgła. Matka Ver zajmowała się dzieckiem,
więc babcia sama poszła do lasu. Zebrała ostatni pęczek ziół. Podniosła się z klęczek.
Strzała ugodziła ją w pierś przebijając lewe płuco. Gwardzista, który wypuścił feralną
strzałę stał i mamrotał:
- Myślałem, że to oni, że złodzieje, rozbójniki, ja naprawdę... myślałem, że to oni ...
Reszta ruszyła kobiecie na pomoc.
Przynieśli ją do chaty. Matka opatrzyła ranę, a nazajutrz zjawił się Nicolaus
medyk z miasta.
Po tygodniu babcia spoczęła obok swojej matki. Stojąc nad grobem Ver zadała
ojcu nurtujące ją pytanie:
- Tato, a jak długo żyła babcia.
Ojciec pogłaskał ją po głowie, cmoknął w czoło i powiedział:
- to, kochanie, wiedziała tylko babcia... ale długo, bardzo długo.

Patrząc na ten skromny kopczyk, wiedziałam, że też kiedyś umrę.


Ostatnio zmieniony przez Verda dnia Sro Sie 27, 2008 2:51 am, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
https://visinferno.forumpolish.com
Mirandela
Umysłowe Pchnięcie
Mirandela


Female
Liczba postów : 513
Age : 42
Skąd : Wawka
Nick z gry : Erika Eylefsdatter
Klasa : druid
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 01/08/2008

Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Re: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) EmptyCzw Sie 21, 2008 12:22 am

Śnieg leżał już po kolana. W domu panowała niewiele wyższa temperatura,
co na dworze. Od śmierci babci ciężko im było związać koniec z końcem, więc
ojciec Ver, zajął się handlem z pobliskimi królestwami. Srebrników było więcej,
za to nie miał, kto narąbać drewna. Matka nawet myślała o zatrudnieniu jakiegoś
młodziana z miasta, ale Mirandela od początku zimy chorowała, co wykluczało
wyprawy do miasta.
Już za dzień, może dwa miało być lepiej. Ojciec wracał z jednej ze swoich wypraw,
a z samego rana miał do Mir przyjechać medyk z miasta.
Popołudnia były już ciemne, więc Ver szykowała się do snu. Zmęczona po całodziennych
harcach w śniegu, marzyła o ciepłej pierzynie.
Nagle drzwi do sypialni otworzyły się gwałtownie. Do sypialni wbiegła matka z bladą ze
strachu twarzą. Pochwyciła małą Mir w ramiona i gwałtownie szarpnęła Ver za ramię.
Wbiegła do drugiej sypialni wlokąc za sobą zmęczoną córkę. Podała jej siostrę. Otworzyła stryszek i
półszeptem powiedziała:
- Choćby nie wiem, co się tutaj działo, nie wolno ci drgnąć, ani wydać żadnego
dźwięku. Zrozumiałaś?
Verda była już na tyle duża, by wiedzieć, że dzieje się coś bardzo niedobrego.
Pokiwała więc głową i wdrapała się na strych. Nim matka zamknęła klapę wyszeptała:
- Kocham was, moje skarby.
Trzask wyłamywanych drzwi nakazał jej pospiech. Podbiegła do drzwi sypialni, wyszła
na korytarz i wrzasnęła.

Do dziś nie wiem czy udawała, czy ich widok naprawdę, ją tak przeraził.


Z hukiem wpadła, do pokoju wepchnięta przez jednego z napastników. Chciała się
odczołgać, ale błyskawiczna reakcja intruzów uniemożliwiła jej jakąkolwiek
obronę. Najpierw w wysuniętą rękę wbił się miecz przygwożdżając ją do podłogi,
później kolejny, w drugą rękę. Kobieta leżała przybita do podłogi.
Umierała w męczarniach po godzinach tortur.
Verda leżała na stryszku patrząc na całe zajście. Z szoku i przerażenia nie była
nawet w stanie płakać.
Ciało matki leżało zmasakrowane na podłodze, ale dla pewności jeden z nich
przebił jej bok mieczem. Zamienili parę zdań w bełkotliwym języku. Byli wyraźnie
zawiedzeni, że zabawa trwała tak krótko.
Wtedy jeden z nich krzyknął i wszyscy wybuchnęli śmiechem, od którego dziewczynce
włosy stanęły dęba. Zabrali pośpiesznie oręż i cała grupa wybiegła z domu.
Nie minęła nawet chwila, kiedy z przed domu dobiegł szczęk broni.
Hałas jednak szybko ucichł.
Ver jeszcze przez chwilę czekała czy pojawią się nowe dźwięki. Tylko niewielki
huk, czegoś, co upadło na drewnianą podłogę.
Wyszła z ukrycia. Chwilę siedziała przy matce tuląc nieprzytomną z gorączki siostrę.
Z odrętwienia wyrwał ją dym, który zaczął wdzierać się do pokoju.
Zerwała się na równe nogi. Izba stała w płomieniach. Zerknęła na siostrę, po czym
spojrzeniem pożegnała matkę i pobiegła w kierunku drzwi.
Wybiegła na mroźne powietrze, ale kolejny szok nie dał jej zrobić ani jednego
kroku więcej.
Przed domem przechadzał się, w poszukiwaniu jakiegoś jadła, koń ojca.
Ver przycisnęła siostrę mocniej. Gorąco bijące od domu zmusiło ją do zejścia z
ganku.
Na podwórzu leżał ojciec. Powolnym krokiem podeszła do niego.
Nie ruszał się. Nawet nie drgnął. Dziewczynka w głębi duszy wiedziała, że nie żyje,
lecz nadzieja nie dawała jej w to uwierzyć. Usiadła obok niego.
- Tato? - wyszeptała tarmosząc jego ubranie.
Nie zareagował.
Spojrzała na dom. Ogień objął już cały budynek. Przed świtem zaczęło padać.
Śnieg dogasił zgliszcza. Nikolaus zjawił się kiedy z domu pozostał tylko ceglany komin,
sterczący pośrodku czarnej plamy.
Zabrał dziewczynki i pośpiesznie wyruszył w stronę miasta.
Verda nie wypowiedziała ani słowa.

Następne słowa padły dopiero po sześciu latach od tego dnia. To był ostatni
dzień mojego dzieciństwa.


Ostatnio zmieniony przez Verda dnia Sro Sie 27, 2008 2:51 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
https://visinferno.forumpolish.com
Mirandela
Umysłowe Pchnięcie
Mirandela


Female
Liczba postów : 513
Age : 42
Skąd : Wawka
Nick z gry : Erika Eylefsdatter
Klasa : druid
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 01/08/2008

Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Re: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) EmptyCzw Sie 21, 2008 4:15 am

Nawet w koszmarach, które od tamtej zimowej nocy często mnie nawiedzały, nie
przypuszczałam, co mnie jeszcze czeka.


Ver całkowicie odcięła się od świata. Nie przeszkadzało jej spanie na sienniku
położonym na kamiennej podłodze piwnicy. Nie dręczyło ją ani zimno, ani głód.
Z czasem jej myśli coraz rzadziej wracały do obrazów tamtej nocy.

Nawet nie wiem ile czasu tak przeleżałam.

Obudziło ją światło padające z otwartych drzwi. Nicolaus stał przyglądając się
dziewczynce. Uniosła się lekko.
- No nareszcie - bąknął - Wstawaj! Robota czeka!
- A moja siostra? Gdzie ona? - zapytała
- Zmarła nazajutrz po przyjeździe. - rzucił idąc korytarzem.
Kolejne dni wypełniała jej praca. Wstawała o świcie, nosiła wodę, gotowała,
sprzątała prała. Nie mogła ani wyjść, ani podchodzić do okien. Jej całym
światem stał się ten dom. Spała w piwnicy, z resztą tam też spędzała dnie, kiedy
jej właściciel miał gości. Stała się własnością pana doktora.
Próbowała uciekać, ale za każdym razem kończyło się to srogą karą.
Raz miała złamaną rękę, innym połamane palce, dłonie poparzone o piec, naderwane
ucho, połamane żebra. Długo można by wymieniać urazy.
Kiedy pan unosił się gniewem, to nie znał litości, ani umiaru.
Bicie i harówka nieprzerwanie wypełniły jej sześć lat z życia. Ile czasu minęło
wiedziała licząc kolejne dni. Przestała liczyć na cudowne ocalenie. W duchu
śmiała się z niegdysiejszych obaw przed sierocińcem.
Każdy kolejny rok był coraz gorszy. Coraz częściej dostawała razy. Niekiedy nawet
nie było ku temu żadnego powodu.
Szósty rok był najgorszy.
Dawny znajomy odwiedził pana, więc dziewczyna spędzała dzień w piwnicy.
Kiedy mężczyźni rozsiedli się przy kominku, zdrowo popijając, Verda przemknęła
do kuchni. Pijani głośno rozmawiali, więc bez wysiłku słyszała całą rozmowę.
W życiu niemal wyzutym już z jakichkolwiek emocji, nagle ogarnęła ją ogromna
wściekłość. Z rozmowy wynikało, że przed sześciu laty Nicolaus sprzedał
towarzyszowi małe dziecko, dziewczynkę.
Nie wiedziała co z sobą rozbić. Pospiesznie udała się do piwnicy. Niedługo później
gość opuścił dom. Wiedziała gdzie szukać siostry, nie wiedziała za to, jak się
wydostać z tego przeklętego domu.
Była tak przejęta, że nawet nie zauważyła, kiedy otworzyły się drzwi.
Mężczyzna stanął przed nią patrząc dziwnym, nieco obłąkańczym, wzrokiem.
- Jak na elfi pomiot, to całkiem ładnie wyrosłaś... - wydukał pijanym głosem.
Chciał dotknąć jej twarzy, ale dziewczyna uchyliła się lekko. Pijany nie był w stanie utrzymać równowagi i runął przygniatając ją swoim ciężarem.
Zaczął ją obmacywać, próbował rozchylić nogi, ale jej opór był zbyt duży, jak
na jego przytłumione alkoholem możliwości.
Wściekły podniósł się, chwycił, co miał pod ręką i zaczął ją okładać.
Po chwili zmęczył się jednak i sapiąc, udał się do swojej sypialni.
Verda czekała aż uśnie.
Podniosła się. Poszła do jego gabinetu. Z półki wzięła jeden z noży, których używał
do operacji. Zajrzała do sypialni. Nicolaus spał. Podeszła i jednym ruchem poderżnęła
mu gardło. Patrzyła chwilę, jak się wykrwawia.
Kiedy miała pewność, że nie będzie już miał sił na ucieczkę, zrzuciła na łóżko
lampę oliwną i wyszła z domu tylnymi drzwiami.

Podobno wyrzuty sumienia ścigają człowieka przez całe życie, a twarze ofiar
nawiedzają myśli. Ja ledwo pamiętam jego twarz.


Ostatnio zmieniony przez Verda dnia Sro Sie 27, 2008 2:52 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
https://visinferno.forumpolish.com
Mirandela
Umysłowe Pchnięcie
Mirandela


Female
Liczba postów : 513
Age : 42
Skąd : Wawka
Nick z gry : Erika Eylefsdatter
Klasa : druid
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 01/08/2008

Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Re: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) EmptySro Sie 27, 2008 12:53 am

Uśmiechnięta twarz Toniego. Okalana burzą kręconych czarnych włosów, które nawet pod czapką pozostawały niesforne i wystawały tu i ówdzie. Wesołe, nieco zadziorne, spojrzenie ciemnych oczu nadawały mu psotny wygląd.

To było jedno z moich ulubionych wspomnień.

Kolejna zima zawitała na kontynent. Jednak widoki jakie tutaj można było podziwiać, były całkowicie odmienne od tego do czego przywykła. Śniegu było jak na lekarstwo i jedyne, co faktycznie dawało odczuć, że to zima, to zimna bryza od morza. Dotarcie tutaj było nie lada wyczynem dla młodej dziewczyny bez grosza przy duszy. Verda jednak była gotowa do wszelkich poświęceń, żeby odnaleźć siostrę. Nawet nie spodziewała się, że to nie dotarcie tutaj będzie najtrudniejsze. Całe południe znajdowało się pod władaniem Familii. Nie można było podjąć żadnej pracy bez ich zgody, a żeby taką uzyskać należało słono zapłacić. Miedziaki kończyły równie szybko, co zimowe dni. Zmuszona głodem postanowiła w końcu, że zacznie kraść.
Na początek za cel obrała sobie pobliskiego piekarza. Z pustym żołądkiem źle jej się myślało.
Zachęcona powodzeniem, już z pełnym brzuchem, postanowiła spróbować czegoś trudniejszego. Potrzebowała złota, żeby udać się dalej i odnaleźć Mir. Na kolejną ofiarę wybrała kupca. Był to tłusty, powolny mężczyzna z przywiązanym mieszkiem pełnym brzęczących złotych monet.
Obserwowała go. Wybrała dogodny moment. Podeszła szybkim krokiem, pewnym ruchem odcięła mieszek i zaczęła oddalać się szybkim krokiem. Nagle poczuła, że ktoś chwycił ją za włosy. Odwróciła się gwałtownie i cięła nożem. Mocno zraniona dłoń młodego ochroniarza otworzyła się automatycznie. Dziewczyna puściła się pędem w kierunku najbliższej uliczki. Dwóch ochroniarzy biegło za nią. Dni głodówki zaczęły jej się dawać we znaki. Dystans między nią a pogonią zmniejszał się.
Nagle ktoś wciągnął ją w zaułek, przesłaniając usta brudną dłonią. Pchnął ją do kanału i wskoczył tuż za nią błyskawicznie zamykając kratkę. Verda nie miała zamiaru krzyczeć, przynajmniej na razie. Tutaj za kradzież kara się śmiercią. Postać odwróciła się w jej kierunku. Położył palec na ustach. Pościg przebiegł obok i zniknął gdzieś w kolejnej alejce.
Chłopak mijając ją pochwycił jej dłoń i pociągnął w tylko sobie znanym kierunku.

Po dłuższej chwili kluczenia po kanałach stanęli.
- Uratowałem Ci skórę, więc powinnaś mi oddać część łupu. - powiedział
- Tylko część? Teraz mógłbyś wziąć całość z moich martwych rąk.
Chłopak zaśmiał się.
- Słuszna uwaga. - wysunął w jej reku dłoń - Jestem Tony.
- Verda
Wymienili uścisk.
- Prawda jest taka, że masz charakter dziewczyno. Nie każdy jest na tyle odważny, żeby okradać Familię. - powiedział
Verda zbladła. A towarzysz ciągnął wypowiedź:
- Dlatego chodzą tak słabo chronieni. Sam miałem chrapkę na ten mieszek, ale starczy mi parę monet i satysfakcja. - wesoły uśmiech zawitał na jego twarzy, ukazując bielutkie zęby.


Ostatnio zmieniony przez Verda dnia Nie Wrz 07, 2008 1:40 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
https://visinferno.forumpolish.com
Mirandela
Umysłowe Pchnięcie
Mirandela


Female
Liczba postów : 513
Age : 42
Skąd : Wawka
Nick z gry : Erika Eylefsdatter
Klasa : druid
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 01/08/2008

Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Re: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) EmptySro Wrz 03, 2008 11:38 pm

Ojciec Toniego był rybakiem, który odmówił płacenia haraczy. Pewnej nocy przyszli do ich domu nożownicy i wymordowali cała rodzinę na oczach jego ojca i siedzącego w koronie pobliskiego drzewa Toniego.
Raz o tym opowiedział, tylko raz. W dniu, w którym się poznali. To był jeden z dwóch razy, kiedy wiecznie uśmiechnięte oblicze Antonia nabrało smutnego wyrazu.


Zamieszkała z Tonim w jego kryjówce w kanałach. Spędzili razem kilka miesięcy. Dla Verdy to był powrót do niewinności, choć kradzieże ciężko nazwać niewinnym zajęciem. Okradali głównie kupców i przekupnych urzędników, słowem każdego kto się przyczyniał do tego, że życie na południu było cięższe niż być powinno.
Wspólnicy stali się z czasem niemal nierozłączni. Razem spali, jedli, razem "pracowali". Często nawet nie musieli nic mówić, rozumieli się bez słów. Łączyło ich dość silne uczucie, ale każde z nich bało się, że ten niezrozumiały czar, który ich łączy, pryśnie, kiedy będą próbować dać upust emocjom. On tulił ją, kiedy płakała przez sen, a ona jego, kiedy miewał koszmary. Tak mijały im dni. Interes się rozwijał, a kupka złota rosła.
Verda nie zapomniała, ani nie porzuciła misji odnalezienia siostry. Postanowiła najpierw zebrać pieniądze, a później ruszyć dalej. Postanowiła również, że ruszą razem. Termin ostatniego skoku został ustalony. Po tym ostatnim opasłym mieszku mieli się spakować i wyruszyć w świat.

Verda nie mogła spać. Zdenerwowanie i ekscytacja dawały się jej we znaki. Usnęła w końcu ukojona cichym pochrapywaniem towarzysza, ale sen nie przyniósł odpoczynku.
Unosiła się nad bezkresnymi pustkowiami. Powietrze falowało tworząc iluzje przedziwnych stworzeń, ale fale nie pochodziły od gorąca. Jakaś dziwna moc tworzyła te zawirowania. Na horyzoncie pojawiła się burza piaskowa, która zmierzała w jej kierunku. Już po chwili uderzyła w nią strącając na ziemię i raniąc ciało pędzonymi wiatrem ziarnami piachu. Silny wiatr podrywał ją co chwilę nieco w górę, ale nie na tyle, żeby lot nie zakończył się upadkiem. W myślach już żegnała się z życiem, przepraszała siostrę, że ją zawiodła.
Ocknęła się.
Toni z lekkim uśmiecham patrzył na nią gładząc jej włosy.
- Koszmar.
Verda patrzyła na niego całkowicie zdezorientowana. Mrugała zapalczywie oczami, jakby chciała wygnać z oczu, rzęs, a przede wszystkim z pamięci, jakiekolwiek wspomnienie tego snu. Pogłaskał ją po policzku i delikatnie pocałował w usta.
- Za mniej niż doba, już nas tu nie będzie, uśmiechnij się więc.
Wtulona w ramiona kochanego usnęła w końcu.

Bez formy, niewyspana i zmęczona ruszyła na targ. Nie chciała odkładać wyjazdu o kolejny tydzień. Ubrana w suknie zbliżyła się do kupca, wprawnym ruchem odpięła sakiewkę i spokojnie szła dalej. Mogła się lepiej rozejrzeć, mogła bardziej uważać. Jednak zmęczenie przytępiło jej czujność. Trzeci ochroniarz, ten którego ona przeoczyła, nie przeoczył jej. Zauważyła go dopiero, kiedy rzucony przez niego nóż utkwił w jej boku.
Rzuciła się do ucieczki. Chciała jak najszybciej przekazać mieszek Toniemu i spróbować zgubić pościg.
Biegła krzywiąc się z bólu. Nóż cały czas się przesuwał, żeby w końcu wypaść. Zaczęła mocno krwawić i szybko tracić siły.
Dłoń Toniego zwisała z budynku za rogiem uliczki, w która wbiegła. Chciała podać mu mieszek, ale on chwycił jej rękę wciągnął ją na dach. Wyjął część złota, resztę razem z sakiewką trzymał w dłoni. Pościg się zbliżał. Spojrzał na Ver:
- Nie umieraj mi tu. Twoja siostra czeka.
Spojrzał na nią. Przytulił ją, mocno pocałował.
- Wiesz, że Cię kocham i życzę Ci powodzenia. Ja też idę się spotkać ze swoją rodziną.
Nim zdążyła wydać z siebie jakiś dźwięk, Toni zranił swój bok i zeskoczył.

Po raz drugi i ostatni widziałam smutek na jego twarzy. Patrzył na mnie żegnając, kiedy skakał z tego przeklętego dachu. Jego ciało wisiało na głównym placu jeszcze wtedy, gdy odzyskałam na tyle sił, żeby wyjść z ukrycia.
Powrót do góry Go down
https://visinferno.forumpolish.com
Mirandela
Umysłowe Pchnięcie
Mirandela


Female
Liczba postów : 513
Age : 42
Skąd : Wawka
Nick z gry : Erika Eylefsdatter
Klasa : druid
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 01/08/2008

Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Re: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) EmptyWto Paź 07, 2008 9:20 pm

Wszędobylskie szczury - to najlepiej pamiętam z pierwszej wizyty w tym kupieckim mieście.

Pogoń, jak za wiatrem, od jednego uniwersyteckiego miasta do drugiego. Podróż ze Starego Świata na Nowy Kontynent, pochłonęły cały zgromadzony majątek. Ver nie chciała tracić czasu na zarabianie, a i tak była zawsze o pół kroku za siostrą. Stała w porcie załamana i bez grosza. Kapitana nie dało się przebłagać.
Nie bardzo wiedziała, co z sobą zrobić. Kiedy kolejny szczur przebiegł jej po stopie oprzytomniała.
- Muszę zarobić choćby na jakiś kąt... - powiedziała do siebie, po czym w kierunku biegających wszędzie
szarobrunatnych bestii dodała - nie będę spała z wami.
Szczury byłyby zdecydowanie nie wskazanym dodatkiem, zwłaszcza, że od miesięcy nie była w stanie się
wyspać. Co noc nawiedzały ją koszmary.
Udała się na najbliższą pocztę. Nie mogła wręcz uwierzyć w swoje szczęście, kiedy okazało się,
że potrzebują gońców. Wepchnęła paczkę do powycieranego plecaka i ruszyła w poszukiwaniu
adresata. Paczka była wyjątkowo ciężka, postanowiła więc zacząć poszukiwania od kowali i kupców.
Zaaferowana pracą nie zwróciła, w pierwszej chwili uwagi na postać stojącą w pracowni kowala.
Przedstawiła się grzecznie i zapytała czy nie oczekuje przesyłki i jak się nazywa. Zadowolona, iż
za pierwszym razem trafiła na adresata, już chciała wyjść, gdy mężczyzna odezwał się do niej.
- Te paczki dosyć ciężkie. Nie przedźwignie się Panienka?
Dźwięk jego głosu sprawił, że serce na moment jej zamarło. Odwróciła się powoli i spojrzała na młodzieńca.
Nie był ideałem, ale był dosyć przystojny. Czarne, długi włosy związane niby niedbale, ale nawet
najdrobniejszy kosmyk nie ważył się sterczeć w żadną niepożądaną stronę. Jasne oczy błyszczały
w młodej, smagłej twarzy przykuwając jej spojrzenie. Dumna, postawna sylwetka dopełniała dzieła.
Zapomniała języka na ten widok. Mężczyzna nie był bóstwem, ale miał w sobie coś, co ją przyciągało.
Patrzył na nią badawczo, a ona nie mogła wydobyć z siebie dźwięku.
- Jestem Avatar - powiedział kłaniając się lekko.
Chciała się przedstawić, ale uprzytomniła sobie, że on już zna jej imię.
- Miło mi - wydusiła w końcu, po czym dodała - praca na poczcie, to pewny zarobek, a ja nie mam na
podróż do domu.
Uśmiechnął się. Ver mało się nie rozpłynęła.
- Daleko ma Panienka?
- Bardzo. - rozłożyła bezradnie ręce - za morzem.
Pokiwał głową spokojnie.
- Zatem czym szybciej ruszymy, tym lepiej.
Verdę wręcz zatkało. Stała z lekko rozchylonymi ustami i wytrzeszczonymi oczami wpatrzonymi w
Avatara.
Widok zdziwionej dziewczyny wyraźnie go rozbawił, ale nie dawał tego poznać po sobie,
uśmiechnął się tylko.
- Ja też pochodzę ze Starego Kontynentu. Chętnie zobaczę czy coś się zmieniło.
Nie mogąc się nadal otrząsnąć z szoku dziewczyna pokiwała głową i ruszyli w stronę portu.
Podróż dla obojga była za krótka, ale na miejscu trzeba było się rozstać. Z żalem spojrzała na
swojego rycerza i żeby nie przeciągać niepotrzebnie chwili pożegnania pocałowała go w policzek
i wybiegła znikając w jednej z uliczek.
Z samego rana udała się na pocztę i nadała list do swojego wybawcy. Tak przez najbliższe tygodnie
korespondencja trwała w najlepsze.

Ale za długo nie mogłam wytrzymać rozłąki. On z resztą też.
Powrót do góry Go down
https://visinferno.forumpolish.com
Kermit_AT
Astralny cios
Kermit_AT


Male
Liczba postów : 122
Age : 50
Skąd : =DTE=
Nick z gry : Sójeczka
Klasa : Szalony Barbarzyńca - granatem od pługa odrywany
Registration date : 01/09/2008

Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Re: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) EmptySob Lis 15, 2008 1:01 pm

Verdunia kiedy dalszy ciąg opowiadania??
Piknie to szło a tu nagle ..... nic:)
Powrót do góry Go down
Mirandela
Umysłowe Pchnięcie
Mirandela


Female
Liczba postów : 513
Age : 42
Skąd : Wawka
Nick z gry : Erika Eylefsdatter
Klasa : druid
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 01/08/2008

Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Re: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) EmptySob Lis 15, 2008 4:42 pm

mam pustkę w głowie ostatnio, ale się postaram
Powrót do góry Go down
https://visinferno.forumpolish.com
Ver
Umysłowe Pchnięcie
Ver


Female
Liczba postów : 555
Age : 43
Skąd : się bierze tyle pecha?
Nick z gry : Verda Venditti
Klasa : Łucznik
Sojusz : }V{ Valhalla
Registration date : 01/08/2008

Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Re: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) EmptyPon Mar 29, 2010 5:38 am

Przeciętni ludzie myślą o tym samym. Ta zasada ma się podobnie do innych ras. Tak, jak tego dnia na trakcie do Kreutz.

Słońce przedzierało się przez liście drzew rosnących wzdłuż traktu. Dzień był bardzo ciepły i sprzyjał takim eskapadom. Szła co chwilę zbaczając z traktu w poszukiwaniu jakiś ziół. Nie zwróciła uwagi na zbliżającego się elfa. Oboje byli tak zaaferowani zbiorami, że niemal zderzyli się głowami sięgając po liść babki ukryty pośród traw. Elf cofnął się z uśmiechem, ona zrobiła to samo w tym samym momencie:
- Tam już nie ma co zbierać? - powiedzieli razem
Zaśmiali się oboje. Gwałtownie oboje spoważnieli i wpatrywali się w siebie czekając aż ta druga osoba się odezwie.
Tworzyli nielichy obrazek. On wysoki i śniady, jak na elfa, co dodatkowo podkreślały długie, proste i śnieżnobiałe włosy. Jak wyglądała ona nie trzeba wspominać. Verda po chwili lustrowania jego wyglądu uśmiechnęła się lekko i nieco ośmielona zapytała ponownie:
- Zatem, jak mniemam, nie ma co zbierać? - wskazała kierunek, z którego przyszedł elf, by lepiej zobrazować o co jej chodzi.
- Niestety. - uśmiechnął się - Tam też nie ma?
Zapytał swoim dźwięcznym głosem wskazując kierunek, z którego przyszła.
Jego głos wywołał u niej gęsią skórkę. Jeszcze chwilę temu rezolutna i uśmiechnięta, teraz nie była w stanie wydobyć głosu. Chwilę milczeli. Elf wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się rozmyślił.
- Lepiej już pójdę - rzucił w końcu ściszonym głosem.
Niespiesznie ruszył w swoim kierunku, jakby czekał na jakikolwiek znak. Nie wiedziała, co zrobić, żeby go zatrzymać. Nawet nie wiedziała, po co właściwie miałaby to robić.
- Verda - niemal krzyknęła do oddalającego się. - Na imię mam Verda.
Odwrócił się do niej i z uśmiechem ulgi odpowiedział:
- Valrond, Verdo.
Skłonił się lekko i dodał:
- Może się jeszcze kiedyś spotkamy.
Ukłoniła się pożegnalnie z uśmiechem na twarzy, czuła, że jeszcze przyjdzie im się nie raz spotkać.


Ostatnio zmieniony przez Ver dnia Pon Mar 29, 2010 5:45 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Ver
Umysłowe Pchnięcie
Ver


Female
Liczba postów : 555
Age : 43
Skąd : się bierze tyle pecha?
Nick z gry : Verda Venditti
Klasa : Łucznik
Sojusz : }V{ Valhalla
Registration date : 01/08/2008

Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Re: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) EmptyPon Mar 29, 2010 6:31 am

Czas płynie inaczej, gdy się na coś czeka. Dni wloką się niemiłosiernie, a noce nie mają końca.

Może tydzień minął od spotkania w lesie. Tyle samo czasu upłynęło od ostatniego listu zza morza. Dni były piękne i ciepłe, a jej wszystko wydawało się szare i ponure. Smutek i tęsknota trawiły jej serce. Nienazwana pustka zaczynała wypełniać duszę. Zlana potem obudziła się przed świtem. Sen znowu przeniósł ją na bezkresne pustkowia. Czuła się bardziej zmęczona po przebudzeniu, niż po wczorajszej wyprawie w rodzinne strony jej rycerza. Z trudem dźwignęła się z łóżka by zejść do szynku na jakiś posiłek. Zamyślona pokonywała kolejne stopnie. Uniosła głowę. Spojrzała na przaśną twarz karczmarza i wyszła czym prędzej w kierunku budynku poczty. Chciała napisać do Avatara. Chciała wyjechać. Chciała zrobić cokolwiek, co zagłuszyło by te pustkę. Sukcesywnie przyspieszała kroku. Dopadła drzwi i otworzyła je z rozmachem.
Ktoś uskoczył, by uniknąć uderzenia. Stanęła przestraszona w oczekiwaniu na burę. Ognistowłosy elf spojrzał na towarzysza, który cudem uniknął zderzenia, by już po chwili przenieść wściekłe spojrzenie płomiennych oczu na winowajce.
- Zdurniałaś, kobieto?!
Chciała coś powiedzieć, tyle, że nie bardzo widziała, co się mówi w sytuacji, gdy o mały włos, kogoś się drzwiami nie usiecze.
- Przepraszam - zdołała wydukać mimowolnie
- Przepraszam?! Kpisz sobie?! - jego blada twarz zaczynała nabierać purpurowej barwy.
Dziewczyna zaczynała się robić coraz mniejsza, kiedy jej uwagę przykuła osoba stojąca za drzwiami. Białowłosa głowa spojrzała na nią zza drzwi.
- Verda? - zapytał
- Valrond - stwierdziła w odpowiedzi.
Jego towarzysz zamilkł, jakby ktoś dał mu w twarz, czego oboje już nie zauważyli wpatrując się w siebie, jak zaczarowani.
- Znacie się?!
Valrond pokiwał głową nie odrywając wzroku od kobiety, po czym rzucił:
- Nie myślałem, że tak szybko nastąpi, to kiedyś. Chyba należałoby to jakoś uczcić.
Uśmiechnął się i ruszył w kierunku karczmy.


Ostatnio zmieniony przez Ver dnia Pon Mar 29, 2010 5:45 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Ver
Umysłowe Pchnięcie
Ver


Female
Liczba postów : 555
Age : 43
Skąd : się bierze tyle pecha?
Nick z gry : Verda Venditti
Klasa : Łucznik
Sojusz : }V{ Valhalla
Registration date : 01/08/2008

Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Re: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) EmptyPon Mar 29, 2010 1:54 pm

Usiedli w nieco zacisznym kącie. Wpatrywała się w jasne oczy elfa. Nie zwróciła nawet uwagi, że nawet najdrobniejsze wspomnienie koszmaru zniknęło. Karczmarz podszedł do nich z kwaśną miną.
- Długouchów nie obsługujemy - przeniósł wzrok na Verdę - A Ty... - splunął i ciągnął dalej z pogardą w głosie - jakem bym wiedział, żeś z tych psów krwi, to bym nie dał pod swoim dachem nocować.
Płomiennowłosy zacisnął dłoń na rękojeści sztyletu. Valrond wyraźnie się skrzywił na ten przejaw rasizmu. Verda jednak zdążyła się paru rzeczy nauczyć od dzieciństwa. Jedynym ratunkiem przed tą nienawiścią była miłość. Wiedziała co ludzie kochają bardziej, niż nienawidzą inności. Uśmiechając się nieznacznie do szynkarza rzuciła na stół sakiewkę. Brzęk srebrników wydarł mężczyznę z nienawistnego transu i od razu prowadził w następny.
Jak zaczarowany wlepiał oczy w skórzany woreczek, dukając półgłosem:
- Co podać szanownym klientom?
Kobieta spojrzała na towarzyszy z promiennym uśmiechem i spytała:
- Zamawiamy coś?
Obaj spoglądali na nią zdębiali. Widząc to, nie czekała na ich reakcję i zamówiła kieliszek czerwonego wina. Nie była specjalną zwolenniczką tego trunku, ale bała się upić. Towarzysze skinęli na karczmarza i już po chwili wszyscy otrzymali swoje zamówienia. Wiedziała, że zrobiła wrażenie na elfach. Ośmielona tym faktem uniosła pucharek lekko w kierunku białowłosego:
- Za spotkanie - uśmiechnął się do niej, a ona ciągnęła - które wydarzyło się rychło, a jednak było wyczekiwane.
Na jego twarzy nadal widniał uśmiech, jednak w przeciwieństwie do tego sprzed chwili, ten był ledwie zauważalny, a spojrzenie z wesołego stało się przenikliwe. Na ułamek sekundy serce jej zamarło, ale na szczęście chwila ta trwała krótko. Elf uniósł kielich. Płomiennowłosy bacznie obserwował oboje. W końcu jego nagłe usposobienie dało o sobie znać.
- To skąd się znacie? - zapytał próbując wymusić spojrzenie kompana.
Ten jednak nie był specjalnie podatny na wpływy i nie oderwał wzroku od kobiety.
- Z traktu. - Verda i Valrond odpowiedzieli jednocześnie.
Uśmiechnęli się do siebie odruchowo, a uśmiech przeszedł w śmiech.
Ta zgodność irytowała raptusa, chyba nawet bardziej niż niewiedza z wyraźną irytacją wysyczał:
- Co wy bredzicie? Z jakiego traktu?!
Valrond objął kompana ramieniem, jakby chciał mu w ten sposób dodać sił w walce z gniewem i spojrzał na niego spokojnie.
- Nuadhu, Bracie, poznałem te kobietę - wskazując Ver spojrzał na nią, a ona odruchowo się do niego uśmiechnęła - na trakcie. Parę dni temu.
Zamilkł, bo to był koniec historii ich znajomości, ale towarzysz tego nie pojął:
- I...?
- I nic - Valrond wzruszył ramionami - spotkaliśmy się parę dni temu na trakcie i dzisiaj na poczcie.
Płomiennowłosy zmierzył oboje badawczym spojrzeniem. Wymienili parę uwag w swoim języku. Z tego co zrozumiała Nuadhu rzucił kilka rasistowskich uwag, na które Valrond zareagował lekkim grymasem niezadowolenia. Verda udawała, że nic nie rozumie i siąpiła powoli swoje wino. Po krótkiej wymianie zdań Nuadhu wstał i wyszedł. Verdzie ulżyło nieco, co towarzysz chyba zauważył:
- Niebawem wróci - rzucił - ma kilka spraw do załatwienia w mieście.
Pokiwała na znak zrozumienia wyraźnie rozczarowana. Towarzysz bacznie się jej przyglądał, jakby nieco obawiał się jej zamiarów.
- Nie lubi mnie. - powiedziała - a ja też nie lubię, jak się mnie lży.
Elfki były smukłe i niezwykle szczupłe. Można by rzec, że mimo swego wysokiego wzrostu były filigranowe. Siłą rzeczy jednym z obraźliwych określeń na ludzką kobietę było nazwanie jej krową.
- I nie wydaje mi się, aby choćby w calu przypominała krowę - kobieta popatrzyła na siebie uważnie.
Valrond posmutniał. Wyraźnie chciał coś powiedzieć, ale słowa utknęły mu w gardle. Zebrał się na odwagę i zapytał.
Powrót do góry Go down
Ver
Umysłowe Pchnięcie
Ver


Female
Liczba postów : 555
Age : 43
Skąd : się bierze tyle pecha?
Nick z gry : Verda Venditti
Klasa : Łucznik
Sojusz : }V{ Valhalla
Registration date : 01/08/2008

Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Re: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) EmptyPon Mar 29, 2010 5:31 pm

- Zrozumiałaś?
- Tylko obelgi - odpowiedziała do bólu szczerze
Chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział, co mógłby rzec w takiej sytuacji.
- Podzielasz jego zdanie? -zapytała nagle patrząc na niego przenikliwie.
Zaprzeczył zdecydowanie energicznym ruchem głowy. Uśmiechnęła się do niego słodko w odpowiedzi na jego reakcję.
- To mogę siedzieć dalej.
Zdziwił się słysząc te słowa.
- Gdybym nie zaprzeczył, wyszłabyś?
Kiwnęła głową.
- Czemu?
- Nie chcę nikogo narażać na moje nudne towarzystwo, a już tym bardziej kogoś, kto z całego serca go nie chce.
- To nie jest tak, że on cie nienawidzi. - powiedział zciszając głos
- To jest tak, że ludzie wybili mu bliskich i ukradli ziemię, bo z tego co mi się wydaje, o jest zza morza.
Pokiwał wyraźnie zszokowany.
- Ty natomiast jesteś stąd. Domyślam się również, że opuściłeś miejsce swojego urodzenia z powodu ludzi. Nie wiem natomiast czy miłość do jakieś niewiasty wygnała Cię z lasu, czy też ciekawość innego świata przygnała Cię tutaj. - zrobiła dramatyczną pauzę obserwując reakcję elfa, po czym dodała - Zgadłam.
Pokiwał.
- Zatem nie pytam o więcej. - upiła łyk wina - Jeśli uznasz, że warto mnie będzie jeszcze spotkać, to może z czasem mi wyjaśnisz, co Cię takiego spotkało.
Kiwnął głową machinalnie, a ona uśmiechnęła się w odpowiedzi.
- Zatem... - popatrzyła na niego figlarnie
- jak już jesteśmy sami... - uśmiechnęła się zalotnie
- To może... - tu zrobiła pauzę obserwując jego reakcję - powiesz mi jak się wtedy zbiory udały?
Zaśmiała się cicho widząc lekką ulgę na jego twarzy.
Zauważył, że tak łatwo dał się odczytać i uśmiechnął się z lekkim zażenowaniem.
- Dobrze, do pewnego momentu - urwał, patrząc na jej reakcję. Z przyjemnością teraz odbijał piłeczkę w jej stronę.
- Później nie miało to już znaczenia. - skończył wypowiedź uśmiechając się.
Zmrużyła lekko oczy na znak, iż takie dręczenie nie jest dla niej miłe.
Żartobliwie pogroził jej palcem:
- A widzisz...
Przewróciła oczami i pokiwała głową niechętnie.
- Rozumiem. Postaram się.
Uśmiechnął się wesoło ukazując całe swoje uzębienie. Jego równe, pozbawione kłów zęby kontrastowały ze śniadą cerą świecąc jak perły. Wesołe iskierki jeszcze bardziej rozjaśniały mu blado stalowe oczy. Wyglądał zniewalająco. Każda kobieta marzy o takim kochanku.
Zamienili kilka światopoglądowych uwag. Ponarzekali na skwar jaki im wczoraj dokuczał. Rozmawiało im się tak dobrze, jakby znali się od lat.
- Wybieramy się z Nu sprawdzić doniesienia o bestiach szalejących nieopodal. Może być się wybrała z nami?
Nie wiedziała co powiedzieć. Przed oczami stanął jej obraz bezgłowego ciała leżącego u jej stóp. Rzeki spływające krwią. Wszystkie obrazy i emocje jakie przeżywała podczas nocnych koszmarów. Pojawił się też obraz jej oprawcy, jak i ciało jej ukochanego wiszące na rynku.
- Chętnie, alem nie wprawna - powiedziała nim zdążyła otrząsnąć się z krwawej wizji.
Powrót do góry Go down
Ver
Umysłowe Pchnięcie
Ver


Female
Liczba postów : 555
Age : 43
Skąd : się bierze tyle pecha?
Nick z gry : Verda Venditti
Klasa : Łucznik
Sojusz : }V{ Valhalla
Registration date : 01/08/2008

Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Re: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) EmptyPon Mar 29, 2010 5:59 pm

Nuadhu nadszedł energicznym krokiem i nie siadając nawet rzucił do towarzysza:
- Gotowy?!
- Prawie - odparł, nie odrywając wzroku od Verdy
- Zaprosiłem Verdę, żeby nam towarzyszyła. Nawet nieźle rozumie Starą Mowę. - te ostatnie słowa wyraźnie podkreślił - Chyba nie masz nic przeciwko?
- Nie - wyśpiewał gniewnie w Starej Mowie
- Zatem pójdę na górę się przebrać w coś mniej wygodnego. - rzuciła, jakby na potwierdzenie słów towarzysza.
Valrond uśmiechnął się do niej wesoło, a ona odpowiedziała tym samym wstając od stołu.

Weszła na górę i wyciągnęła spod łóżka starannie obwiązany pakunek. Sama nie wiedziała po co go dźwiga tyle czasu, jednak teraz miał się przydać. Odwiązała rzemienie i rozsunęła płachtę materiału. Przygotowała skórzaną kamizelę i kolczą koszulkę. Nałożyła skórzane spodnie. Narzuciła kamizelkę. Włożyła długie, wysokie buty z grubej skóry. Popatrzyła na koszulkę i leżącą obok spódnicę kolczą. Postanowiła założyć całość by sprawdzić ciężar całego ekwipunku. Ubrała się wzięła w dłoń błyszczącą, wypolerowaną szablę i wykonała parę gwałtownych ruchów.
Skrzywiła się i zapakowała ponownie kolczy ekwipunek. Za mało treningu by dźwignąć taki ciężar. Przypięła pochwę do pasa, wsunęła do niej szabelkę i ruszyła na dół. Miała nadzieje, że zastanie ich jeszcze przy stole. Byli tam. Kiedy zauważyli ją u stóp schodów przerwali ożywioną dyskusję. Patrzyli na nią w milczeniu.
Powrót do góry Go down
Ver
Umysłowe Pchnięcie
Ver


Female
Liczba postów : 555
Age : 43
Skąd : się bierze tyle pecha?
Nick z gry : Verda Venditti
Klasa : Łucznik
Sojusz : }V{ Valhalla
Registration date : 01/08/2008

Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Re: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) EmptyWto Mar 30, 2010 2:10 am

Mówiąc mniej wygodne ubranie, nie do końca mówiła prawdę. Ten strój był lekki, więc o wiele łatwiej było jej się w nim poruszać, ale i w cięższym rynsztunku nie radziła sobie wiele gorzej. Zbliżała się do nich pewnym, ale miękkim krokiem. Valrondowi jej widok przywodził na myśl dzikie koty. Lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Nie mógł się już doczekać, żeby zobaczyć czy podczas potyczki kobieta wygląda równie efektownie. Stanęła przy stoliku.
- Idziemy? - zapytała
Elfowie pokiwali zgodnie podnosząc się od stołu.

Prawie nie rozmawiali w drodze do lasu. Wszyscy próbowali się skoncentrować. Lasek nie był okazały, ale widać, że był stary. Miejscami krzaki były tak gęste, że nie sposób było przejść. Po chwili kluczenia po lesie poczuli słaby, ale łatwy do rozpoznania zapach. W lesie pachniało padliną. Verda jednak nie wystroiła się na próżno. Czeka ich potyczka. Wzmożyli czujność. Valrond przybliżył się do niej.
- Nie wychodź przed szereg - szepnął jej do ucha - Będę na ciebie uważał.
Uśmiechnął się.
Zrobiłaby pewnie to samo, gdyby nie duszący zapach padliny.
Z krzaków przed nimi wyskoczyła kreatura. W niczym nie przypominała już żywego stworzenia. Przynajmniej nie takie jakie znała. Ogromne szpony, humanoidalny nieco kształt, wydłużony pysk pełen równie ostrych co szpony kłów sprawiły, że zamarła z przerażenia. Naudhu sprawnie wyjął broń z pochwy i dopadł bestii. Ciął parokrotnie, ale skóra stwora była niezmiernie twarda. Białowłosy stanął przy towarzyszu tak, aby bestia nie sięgnęła kobiety. To ją nieco otrzeźwiło. Wsparła towarzyszy. Ledwie ułamki sekund zajęło jej dopasowanie się do ich rytmu. Mutant przyjmował cios za ciosem i wyglądał na coraz bardziej rozsierdzonego. Przez moment wyglądał jakby się chciał wycofać. Verda jednak czuła, że to dopiero początek. Nagle bestia uderzyła seria błyskawicznych ciosów. Na przemian ciął pazurami elfy raniąc ich ramiona. Pomiędzy nimi powstała na tyle duża wyrwa, że stwór skoczył na kobietę.
Powrót do góry Go down
Ver
Umysłowe Pchnięcie
Ver


Female
Liczba postów : 555
Age : 43
Skąd : się bierze tyle pecha?
Nick z gry : Verda Venditti
Klasa : Łucznik
Sojusz : }V{ Valhalla
Registration date : 01/08/2008

Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Re: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) EmptyWto Mar 30, 2010 2:58 am

Instynkt, chyba wziął nad nią górę. Wychyliła się do tyłu. Niemal jak w zwolnionym tempie widziała cielsko mutanta szybujące nad nią. Odruchowo cięła. Rozcięła podbrzusze przeciwnika.
- Nie! - Volrand krzyknął z przerażeniem.
Naudhu stracił równowagę i upadł. Białowłosy wybity z rytmu nie zdołał ruszyć na czas. Verdę oślepiła krew, która zalała jej twarz z rany. Potwór cierpiał. Czuł zbliżający się koniec, ale nie chciał się poddać. Ruszył na kobietę ponownie. Tym razem nie miała tyle szczęścia. Zdążyła się jedynie wyprostować, kiedy bestia wpiła się w jej kark zębami. Powalił ją. Był za ciężki żeby zdołała go zrzucić z plecy, a ból karku był nie do zniesienia.
Zrobiło jej się czarno przed oczami. Ból całkowicie ją zamroczył. Volrand dopadł stwora i uderzył tak mocno, jak tylko zdołał. Bestia opadła na nią. Zepchnął z niej mutanckie truchło.
Odwrócił ją i patrzył z przerażeniem na jej twarz. Miała otwarte oczy.
Zaczął ją gładzić po głowie, powtarzając z trwogą w głosie:
- Ver... odezwij się... Ver... proszę...
Zamrugała. Zebrała siły:
- Nic mi nie jest - jej głos był niemal ledwie słyszalnym szeptem.
Spojrzała na niego. Krew przesłaniała jej widok, ale przysięgłaby, że widziała łzy w jego oczach.
Chwila minęła nim odzyskała pełną świadomość. Usiadła powoli i tak delikatnie, jak tylko mogła odgarnęła włosy.
- Jak to wygląda? - spytała
Nie odpowiedzieli.
Powrót do góry Go down
Ver
Umysłowe Pchnięcie
Ver


Female
Liczba postów : 555
Age : 43
Skąd : się bierze tyle pecha?
Nick z gry : Verda Venditti
Klasa : Łucznik
Sojusz : }V{ Valhalla
Registration date : 01/08/2008

Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Re: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) EmptyWto Mar 30, 2010 5:15 am

Mówi się czasem, że jakieś zdarzenie było początkiem końca, ale tak na prawdę, to zawsze jest ciąg zdarzeń. Jedno spycha nas na drogę, z której możemy zawrócić. To ugryzienie pchnęło mnie na nową ścieżkę.

Rana była raczej błaha, ale nie chciała się zgoić. Zioła, okłady, znachorzy, zielarze, szamani, lista zabiegów jakie we dwoje uskuteczniali, żeby ją wyleczyć zdawała się kurczyć. Miesiąc bez zmian. Rana się zasklepiała, tylko po to, żeby się na nowo otworzyć. Elf zaczynał tracić nadzieje. Verda była mniej przejęta swoim stanem. Zwłaszcza, że od dawna nie otrzymała żadnej wiadomości od Avatara. Była pewna, że tylko Valrond zmartwiłby się gdyby umarła. Czułby się winny. Z resztą jego wyrzuty sumienia były dla niej zupełnie irracjonalne. Nie liczyła nawet przez sekundę, że on zagwarantuje jej całkowite bezpieczeństwo. Wiedziała, że ryzykuje. W końcu podczas walki zawsze istnieje ryzyko ciężkiego uszkodzenia ciała, a jej ciało nie było specjalnie mocno uszkodzone. Starała się go jakoś pocieszyć. Nie dawała poznać, że coś jej jest. Ukrywała ból i znużenie kolejnymi próbami ratowania jej.
Światełko nadziei pojawiło się jednego dnia. Nadszedł list. Nie zdołała go jednak przeczyć. Spakowała go pospiesznie, kiedy zjawił się Nuadhu z wiadomościami rodzinnych stron. Brał udział w pewnych walkach. Choć nic nie powiedział, ona była tego pewna. Ważniejsze jednak, było to, że wybierali się w podróż za morze. W jednym z tamtejszych miast był podobno najlepszy na świecie medyk. Szykowali się na statek, a zważywszy, jeszcze bardziej niechętne zachowanie płomiennowłosego, to będzie to bardzo długa i uciążliwa podróż.

Verda cierpliwie znosiła docinki i obelgi ze strony Nuadhu, czym jeszcze bardziej zaimponowała Valrondowi. Ranę udało się wyleczyć, ale długotrwała infekcja zaowocowała potworną blizną. Val był załamany, w przeciwieństwie do swojego przyjaciela.
Powrót do góry Go down
Ver
Umysłowe Pchnięcie
Ver


Female
Liczba postów : 555
Age : 43
Skąd : się bierze tyle pecha?
Nick z gry : Verda Venditti
Klasa : Łucznik
Sojusz : }V{ Valhalla
Registration date : 01/08/2008

Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Re: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) EmptySro Mar 31, 2010 3:20 am

Najdłuższa nawet podróż zaczyna się od jednego kroku.

Verda zastanawiała się, co zrobić, żeby zasłonić bliznę, choć trochę, zwłaszcza, że po krótkiej korespondencji umówiła się z Avatarem. Włosy mała na tyle długie, że zasłaniały kark, ale rozpuszczone przeszkadzały. Rozwiązanie nasunęło się przypadkiem w porcie. Zazwyczaj przemykała tamtymi uliczkami jak najszybciej, żeby nie czuć tego zapachu. Tym razem musiała wykonać zlecenie pewnego kupca, co wiązało się z odwiedzeniem okolicznych tawern i karczm. Natrafiła na szyld salonu tatuażu. Po krótkiej konsultacji ze specjalistą wybrała wzór i kolor. Jej kark już nie szpeciła blizna, a zdobił czarny tatuaż dzikiej róży.

Pamiętam, jak Av był niezadowolony, kiedy go zobaczył. Każdy inny mężczyzna uznawał go za intrygujący.
Powrót do góry Go down
Ver
Umysłowe Pchnięcie
Ver


Female
Liczba postów : 555
Age : 43
Skąd : się bierze tyle pecha?
Nick z gry : Verda Venditti
Klasa : Łucznik
Sojusz : }V{ Valhalla
Registration date : 01/08/2008

Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Re: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) EmptySro Mar 31, 2010 3:47 am

Wydobrzała i nabrała na tyle sił, że postanowili zapolować na potwory we trójkę. Udali się na cmentarz podobno nawiedzany przez potwory. Stali w oczekiwaniu przygotowani do walki. Ostatnie promienie słońca zniknęły za horyzontem.
- Jeszcze chwila. - Valrond spojrzał na oboje - Przygotujcie się.
Nu wyciągnął broń. Verda uśmiechnęła się do rozmówcy i spokojnie wyciągnęła szpadę. Zza nagrobków wyłoniły się poczwary. Nieumarłe ścierwo wyposażone w zabójcze szpony od razu rzuciło się do ataku. Było ich trzech. Płomiennowłosy dopadł do nich pierwszy. Verda była tuż za nim. Valrond był na tyle zaskoczony, że zamarł na ułamek sekundy.
- Trochę potrenowałam - rzuciła z uśmiechem
Tym razem nie doszło do komplikacji. Zgrali się idealnie. Wszyscy byli zadowoleni z efektu. Zachęceni ruszyli dalej. Nuadhu potknął się o kamień. Valrond niemal nie upuścił broni. Verda poczuła gorąco rozchodzące się wokół jednego z zadrapań. Wszyscy jednak zgodnie zignorowali te objawy. Szybko wpadli na większą grupę. Nie zdążyli przemyśleć czy podejmować się tego wyzwania. Potwory ruszyły na nich.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Okruchy (pisane na żywca) Empty
PisanieTemat: Re: Okruchy (pisane na żywca)   Okruchy (pisane na żywca) Empty

Powrót do góry Go down
 
Okruchy (pisane na żywca)
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Forum :: Sala Biblioteczna-
Skocz do: