Forum
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Forum
 
IndeksIndeks  GalleryGallery  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Grupowe - Wojna o ziemię

Go down 
3 posters
AutorWiadomość
Mirandela
Umysłowe Pchnięcie
Mirandela


Female
Liczba postów : 513
Age : 42
Skąd : Wawka
Nick z gry : Erika Eylefsdatter
Klasa : druid
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 01/08/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptyPią Lis 28, 2008 9:59 am

Patrząc po Karczmie, może jednak ktoś się skusi do zabawy.
Zasady są proste.
Każdy dopisuje jakąś część opowiadania. Trzymając się wytyczonego tematu i postów powyżej.
Minimalna ilość zdań w poście, to 20, maksymalna... ile się wam zmieści.
Starajcie się formatować txt tak, żeby łatwiej się go czytało - uwaga forum nie toleruje akapitów, więc
zamiast nich używajcie linijki przerwy.
Każdy kto będzie miał wenę i ochotę może dopisać następną część, w listy uczestników nie będziemy
się bawić ;)
Ważne, ażeby w txt nie pojawiały się błędy ortograficzne czy interpunkcyjne, bo Mir się wścieknie :lol:

założenia:
akcja dzieje się w świecie VA a inspiracją są ostatnie wydarzenia, ale...
opowiadanie nie musi (i raczej nie będzie w 100% odzwierciedlać sytuacji, a jedynie
inspirować się zdarzeniami)



Jesienne wschody słońca są zawsze szare i złowieszcze. Na granicznym wzgórzu czekali już niemal
wszyscy wezwani do obrony ziem. Obłoczki pary wydobywały się z ich ust, wraz z każdym
niecierpliwym oddechem.
- Myślisz, że przybędą Panie? - rzekł młody Galiar do władcy
Potężny mężczyzna odziany w ciężką, zdobiona zbroję wydał z siebie pomruk.
- Oby, chłopcze, oby...
Napięcie zwiększa się z każdą minutą. Dawało się już słyszeć tętent koni. Cisza zapadła na wzgórzu.
Głośne rżenie konia wywołało niemal popłoch. Wszyscy odwrócili się za siebie. Zza wzgórza wyłoniła
się piątka jeźdźców. Odziani w rynsztunki bojowe, na tle wschodzącego słońca wyglądali niemal, jak
herosi z legend.
Zbliżali się pewnie i dumnie. Wojacy rozstąpili się tworząc aleję. Całej scenie, do tego by być przesadną,
zabrakło jedynie pokłonów.
Wszyscy wiedli wzrokiem za gośćmi. Jeźdźcy przystanęli przed królem. Druidka jadąca z przodu zsiadła
z konia. Zbliżyła się i wręczając jakiś rulon pergaminu odparła:
- Nasz Władca, miłościwie nam panujący, Keldr IX, przysyła nas na pomoc naszym drogim sojusznikom.
Skłoniła się lekko, na ten sygnał pozostali jej towarzysze zsiedli z koni i uczynili to samo.
- Zwą mnie Adera, jestem druidką - wskazując po kolei swych przybyłych ciągnęła - to Verin, kapłan,
jeden z lepszych jakich widział ten świat. Caliris, elf i zabójczo skuteczny łucznik. Nir, nasz najlepszy
barbarzyńca, Himir, paladyn w służbie Lokiego, oraz jeszcze nasz zabójca, jeśli wróci ze zwiadu, Xarid.
Władca w skupieniu przeczytał list. Spojrzał na przybyłych.
- Droga Adero, nie widzę twego małżonka...
Przerwała mu.
- Zdrowieje. Sami mieliśmy pewne problemy. Nie byłby sobą po tak długiej podróży i ranach
jakie otrzymał, więc został w Pałacu.
Król spokojnie pokiwał głową.
Galiar ze zdziwieniem patrzył na kobietę. Rozmawiali z królem, jakby znali się nie od dziś.
On jednak nigdy jej nie widział. Nie wyglądała też na bardzo sprawną w boju. Była raczej
szczupła, w dodatku była kobietą. Nie mógł oderwać od niej wzroku, aż do momentu, gdy
poczuł na sobie jej zimne spojrzenie.
- Moja droga - odrzekł król przerywając niezręczną sytuację - zapewne chcecie się odświeżyć
i przygotować. - wskazał jeden z namiotów na wzgórzu - tam znajdziecie jadło i trochę spokoju.
Kobieta skinęła, ukłoniła się zdawkowo i wszyscy odeszli w kierunku namiotu.
Kiedy byli dostatecznie daleko król spojrzał na Galiara.
- Drogi synu, niech jej wygląd Cię nie zmyli. Ta kobieta w boju więcej warta od nas dwóch.
Powrót do góry Go down
https://visinferno.forumpolish.com
Aga_AT
Umysłowe Pchnięcie
Aga_AT


Female
Liczba postów : 506
Age : 95
Skąd : z Księżyca
Nick z gry : brak
Klasa : skasowana
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 17/11/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptyPią Lis 28, 2008 10:42 pm

Stała już dłuższy czas ukryta za pniem bezlistnego drzewa na obrzeżach lasu i przyglądała się armii, która rozbiła obóz na granicznym wzgórzu. Swoją „niewidzialność” zawdzięczała specjalnej materii płaszcza, która przybierała kolor powierzchni obok jakiej się znalazła.
Grupy mężczyzn zebranych przy ogniskach rozprawiały głośno o przeszłych bataliach toczonych z wrogiem, odziani w lekkie kolczugi i okryci skórami zwierząt służącymi im za płaszcze stanowili większość zebranych. Ich namioty rozbito na skraju obozowiska.
Nieco głębiej i tym samym bardziej na zboczu wzgórza stały zupełnie inne, okazalsze zapewne należące do bogatszego rycerstwa i dowódców. Wokół tych kolorowych namiotów cicho było i pusto. Żadnego człowieka prócz wartowników przy wejściach, nawet konie ukryto pod dachem.
„Możnowładcy radzą, pospólstwo się bawi, a król się martwi.” – przemknęło jej przez myśl.
Nagle tuż obok jej dłoni opartej o drzewo, z głuchym brzdękiem utkwił lekki sztylet z rzeźbioną rękojeścią.
„Diabli nadali jeszcze jakiegoś zabójcę.” – niemal warknęła na głos.
- Żadnych podejrzanych ruchów. – usłyszała ostrzeżenie kilka kroków za sobą – Odwróć się powoli i trzymaj ręce na widoku.
Uczyniła posłusznie czego zażądał. Ospale uniosła ręce do góry tak, by dłonie były dobrze widoczne i ostrożnie odwróciła się w stronę dobiegającego głosu. Zobaczyła mężczyznę ubranego szczelnie od stóp do głów szarobrązowo-zgniłozielono, zasłaniającego dolną część twarzy jakąś chustką tak, że widać było jedynie oczy.
- Podejdź tutaj. – rozkazał – Nie! Nie cofaj się i nie dotykaj broni, bo zginiesz! – zagroził ostro, kiedy oparła się plecami o pień jednocześnie sięgając dłonią po wbity sztylet.
- Bez obawy. – odparła spokojnie – Nie umiem tym rzucać. – skinęła głową na trzymaną dwoma palcami rękojeść, której ostrze dziwnie miękko wyszło z drewna – Przyniosę ci to przy okazji, dobrze?
Korzystając z wahania przeciwnika, drugą dłonią posłała w jego kierunku czar unieruchomienia. Zadziałało. Stał jak wmurowany, nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu, ale mowy mu nie odebrało. Cóż… nie wszystkie czary są idealne.
- Podstępna wiedźma! – sarknął wściekle – Teraz pewnie mnie zabijesz?
Podeszła do mężczyzny bez wyraźnych zamiarów, ale ponieważ nie lubiła bezsensownych śmierci postanowiła darować mu życie. W końcu zbliża się kolejna wojna i kostucha na pewno zbierze swoje żniwo.
- Wy zabójcy potraficie myśleć tylko o odebraniu życia innym lub o odebraniu życia wam przez kogoś. – westchnęła – Cóż za prosta wyobraźnia.
- Ten sztylet jeszcze ci się kiedyś przyda, może… wbijesz go w moje plecy. – powiedziała kpiąco wsuwając jednocześnie broń do pochwy przy pasie człowieka.
- A to… nie jest wcale taki doskonały materiał, jak twierdzono. – uśmiechnęła się zdejmując płaszcz i dopinając go do ramion zabójcy – Tobie może lepiej posłuży.
Czas naglił, bo czar rzucony przez nią był tylko chwilowy, więc nie zwlekając dłużej wskoczyła na konia uwiązanego do młodej brzózki i pognała do swego państewka, by przekazać wieści o mobilizacji.


Ostatnio zmieniony przez Aga_AT dnia Wto Lut 17, 2009 12:30 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Aga_AT
Umysłowe Pchnięcie
Aga_AT


Female
Liczba postów : 506
Age : 95
Skąd : z Księżyca
Nick z gry : brak
Klasa : skasowana
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 17/11/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptyPon Gru 15, 2008 2:40 am

Jesienne sztormy od zawsze były bardzo gwałtowne. Rodzime plaże po ich zakończeniu pokrywały tony żółtych, herbacianych i brązowych kamieni. Sprawne ręce złotników królewskich potrafiły nadawać im bajeczne kształty, a nawet szlifować je tak sprawnie, że zatopione wewnątrz owady wyłaniały się w niezmienionej formie.
Dzięki bogactwie znajdowanym na Bursztynowych Plażach i zręcznym dłoniom rzemieślników niewielkie, przymorskie państewko opływało w dostatki. Ludziom żyło się tu spokojnie.
Wieści o wojnach przetaczających się przez kontynent docierały tutaj przeważnie już po ich zakończeniu, ale tym razem było inaczej. Wróg zagroził, że przejmie szlaki handlowe i od każdej karawany z towarem pobierać będzie haracz. Kupcy zapewne przystaliby na te warunki gdyby ceny były realne, ale zachłanni najeźdźcy zwabieni łatwym bogactwem, które niemal samo napływało im do rąk nie znali umiaru.

- Ciszaaa! – opancerzona pięść rozłupała dębowy stół, aż posypały się drzazgi.
W Sali Audiencyjnej zamarło nawet powietrze.
- Pani? – surowa rycerska twarz złagodniała, gdy zwróciła się w stronę królowej.
- Nie lubię, kiedy niszczysz mi meble Szczygieł. – upomniała go z lekkim wyrzutem.
- Wybacz Pani. – zbrojny skłonił się pokornie.
Cień uśmiechu przemknął przez jej lica i pozostawił swój ślad jedynie w źrenicach.
- Tak więc postanowione. – stanowczym gestem przerwała rodzący się wśród doradców sprzeciw – Jutro o świcie wyruszam z pierwszym oddziałem na Graniczne Wzgórza. Szczygieł formuje kolejny oddział i dołącza do nas najszybciej, jak się da. Prawda Generale?
W jej głosie dało się odczuć dziwną miękkość gdy mówiła do rycerza.
- Wedle rozkazu Pani. – znów pokorny ukłon.
- Miastu zostawiam niewielu żołnierzy, bo zanim wróg tutaj dotrze będzie musiał przebić się przez nas na granicy, a jeśli już się przebije to żadna obrona na nic się nie zda. – oczy zebranych oczekiwały cudu, którego nie mogła im ofiarować.
- To wszystko! – rzuciła władczo – Narada zamknięta!
Patrzyła na niepewnie wycofujących się ku wyjściu Radców Miejskich, słuchała ich szeptanych wątpliwości i chłonęła paniczny strach unoszący się w powietrzu.

Zaledwie poprzedniego wieczora powróciła z udanego zwiadu. Nie powinna opuszczać swego stanowiska, ale gniotło ją to królowanie, jak nie przymierzając kamień w bucie.
Była człowiekiem lasów, pól i łąk, a nie salonowym pieskiem, któremu podają łakocie. Miała posłuch u swego ludu, bo o niego dbała i starała się mądrze zarządzać.
Za jej panowania Bursztynowe Królestwo prawdziwie rozkwitło. Uruchomiła handel morski, wybrukowała główne trakty, otworzyła kopalnie rud i kryształów, rozbudowała kuźnie.
I wszystko po to, aby teraz jakiś pazerny dzieciak ze swoją bandą mógł ją szantażować niechybną klęską.
Zacisnęła zęby, zmarszczyła brwi…
- Jak mogłaś mi to zrobić? – troskliwy wyrzut wytrącił ją z zamyślenia.
Rozejrzała się i dostrzegła, że w sali pozostał jedynie Szczygieł.
- Pojechałaś całkiem sama… Nawet mi nie powiedziałaś…
- Bo byś mnie zatrzymał. – wyjaśniła.
- Oczywiście, że bym cię zatrzymał. – objął ją czulej niż zwykle – Mogłaś zginąć.
- Ale nie zginęłam, a poza tym każdy szpieg w tym królestwie jest podpłacany przez tchórzliwych kupców, więc komu mogłam zaufać? Tylko sobie. – stwierdziła.
- Mnie. – powiedział – Mnie mogłaś zaufać.
- Ach… – zawstydziła się – Zawsze potrafisz sprawić, że czuję się winna swoich decyzji.
- Wybacz. – gładził jej włosy – Ja tylko chciałbym być choć trochę pomocny.
Powrót do góry Go down
Aga_AT
Umysłowe Pchnięcie
Aga_AT


Female
Liczba postów : 506
Age : 95
Skąd : z Księżyca
Nick z gry : brak
Klasa : skasowana
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 17/11/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptySob Gru 20, 2008 10:15 pm

Mroźny ranek trzeźwił zmysły biczując lodowatym wiatrem. Jechali konno, otuleni w płaszcze. Na szaty założyli jedynie lekkie kolczugi by nie przeciążać koni, zbroje zaś jechały w karawanie wozów z żywnością ciągnionych przez woły. Oddział nie był zbyt duży, bo niewielu młodych z jej ludu parało się wojaczką. Większość była rybakami, kowalami i jubilerami.
Dobrze wiedziała, że bez odpowiedniego przeszkolenia staną się jedynie mięsem armatnim, które pochłonie zaledwie jeden cios wprawnego fechmistrza lub łucznika.
„Co za ironia. Jeden zamach, jedno zwolnienie cięciwy i zgaśnie czyjeś życie.” – zmarszczyła brwi – „Nie mogę do tego dopuścić.”
Postanowiła, że kiedy tylko dojadą na miejsce weźmie się poważnie za trening swoich ludzi.
Tymczasem droga dłużyła się w nieskończoność. Ostatnio przebyła ją galopem, teraz musiała wlec się razem ze wszystkimi. Z minuty na minutę rosło jej zniecierpliwienie. Lubiła ruch, szybkość, lubiła gdy pęd powietrza smagał jej twarz, dlatego tak ciężko było Szczygłowi utrzymać ją w zamku.
Wymykała się nocą do lasu, by myszkować po okolicy i tropić zwierzęta, a w dzień każdą wolną chwilę spędzała na skałach okalających plaże, gdzie można było usłyszeć jej śpiew.
Dziwna z niej królowa.
Od początku panowania mówiła, że nie nadaje się na to stanowisko. Nikt jednak nie chciał słuchać jej tłumaczeń i próśb, a najmniej sam ojciec król. Kiedy na łożu śmierci odbierał z jej rąk przysięgę, że zasiądzie na tronie miał w oczach nieme błaganie. Nigdy nie zapomni jego wzroku i tego rozpaczliwego uścisku dłoni, gdy mówiła:
„Obiecuję.”
To jedno słowo przygniotło jej barki niewyobrażalnym ciężarem, jakby cała góra zwaliła na nią tony swoich skał i przyparła do ziemi.
Nagle z nerwowych wspomnień wyrwało ją powietrze, które przyniosło zapach palonych ognisk. Dojeżdżali wreszcie do obozowiska.
Na ich spotkanie wyjechał „komitet powitalny” złożony z odzianych w piękne zbroje rycerzy, wśród których rozpoznała królewskiego syna, Galiara.
Król nie spodziewał się, że jej maleńkie państewko przyśle na pomoc swoich zbrojnych wraz z samą władczynią. Po krepującym powitaniu zaofiarowano jej gościnę w królewskim namiocie, jednak bardzo grzecznie odmówiła. Upatrzyła już doskonałe miejsce do rozbicia swojego obozu, gdzie można było zorganizować niezgorszy plac treningowy.
Zabrała się za pracę na równi ze swoimi ludźmi, którzy oczywiście próbowali protestować.
- Gras! – warknęła wreszcie do młodego dowódcy oddziału – Mnie naprawdę nie interesuje co powiedzą inni żołnierze.
Przywołała elementala ziemi, który z głuchym pomrukiem posłuszeństwa obkopał namioty, by nie podmakały. Ludziom rozkazała zająć się końmi i położyć wcześnie spać.
- Jutro czeka nas ciężka praca. – zapowiedziała – Odpocznijcie dobrze, bo trening będzie gorszy niż wojna.
Powrót do góry Go down
Ver
Umysłowe Pchnięcie
Ver


Female
Liczba postów : 555
Age : 43
Skąd : się bierze tyle pecha?
Nick z gry : Verda Venditti
Klasa : Łucznik
Sojusz : }V{ Valhalla
Registration date : 01/08/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptyWto Gru 23, 2008 3:24 am

Adera wyjrzała w szparę w namiocie.
- Xarid. - wezwała pechowego zabójcę. - To nie ona przypadkiem?
Xarid wyjrzał i oczy mu zabłysły.
Druidka zmierzyła go zimnym spojrzeniem, odwróciła się i niby przypadkiem potrącając barkiem wysyczała.
- Już jest zajęta.
Xarid wściekły na insynuacje pod jego adresem zaczął wypowiedź, ale kobieta błyskawicznie ją ucięła.
- Nie wierzę w twoją nieudolność. Wina po stronie myślenia nie tą głową, co potrzeba.
Mroczny elf syczał wręcz ze złości. Chciał ochłonąć, ale go zatrzymała.
- Nie teraz. Poczekaj aż się zajmą sobą.
Podeszła do stołu, nad którym pochyleniu pozostali towarzysze studiowali mapy.
Męczyło ją przeczucie, że coś się święci i wcale nie chodzi o nadciągającą bitwę.

Zmierzch zapadał szybko. Obozowicze powoli rozchodzili się do swoich namiotów. Xarid nadal chował urazę do dowódcy, więc siedział z boku. Zesztywniał nagle i dyskretnym gestem wskazał na wejście do namiotu.
Kobieta podniosła głowę i donośnym, dumnym głosem rzekła:
- Wejdź, bądź odejdź.
Galiar zajrzał do wnętrza.
- Wybacz Pani, nie miałem zamiaru się skradać.
- Słucham Galiarze.
- Mój ojciec ma pewne obawy, którymi chciał się podzielić.
- Chce teraz rozmawiać? Po nocy? - była wyraźnie zdziwniona
- Nie, Wybacz Pani - na dźwięk ostatniego wyrazu skrzywiła się lekko, co zbiło rozmówcę z tropu.
- Nie rozumiem. - powiedziała poirytowana
- Wybacz. Mnie wysłał, abym je przekazał.
Pokiwała głową i ruszyła do wyjścia.
- Zatem porozmawiajmy.

Od północy wiał lekki, ale mroźny wiatr, co na policzkach nie nawykłego do chłodu młodzieńca wywołało od razu rumieniec. Nawet był wdzięczny losowi, ta kobieta wystarczająco go onieśmielała. Nie nawykł do takiego towarzystwa.
- Zatem chodzi o królową, która nieoczekiwanie trochę zjawiła się na polu. Twój ojciec zapewne liczył, iż zostanie ona w mieście pilnując stolicy. Czyż tak?
Galiar wlepił w nią zdziwiony wzrok.
- Przyjmuję, że mam rację. - kontynuowała widząc reakcję - Nie ułatwia nam, ale poradzę sobie. Co innego mnie zastanawia i Ty mi to wyjaśnisz.
Stanowczy ton jej głosu sprawiał, że miał ochotę uciec. Była tak pewna siebie, że nie był w stanie się jej sprzeciwić.
- Jeśli będę w stanie - wycedził
- Będziesz. O to się nie martw.
Właśnie to go martwiło.
- Królowa nie atakuje? Królowa się broni. Czemu? Co za szalony pomysł twego ojca doprowadził do tej sytuacji? - spojrzała na niego chmurnym, nieco zimnym wzrokiem.
Poczuł się, jak dziecko, które coś spsociło. Nie był w stanie wydobyć słowa. Uniósł dłoń i wskazał na zachód.
Wyraz jej twarzy zmienił się natychmiast.
- Oni? - spytała zdziwiona mimo, iż czuła, że właśnie taka jest odpowiedź
- Tak - wypowiedział zawstydzony faktem zdradzenia ojcowskiej tajemnicy
- Kiedy?
- Niedawno
Myśli huczały jej w głowie. Skłoniła się szybko. Wyminęła towarzysza ruszając w stronę namiotu. Gwałtowne szarpnięcie wyrwało ją z zamyślenia. Młodzian trzymał ją za ramię nie pozwalając odejść. Spojrzała zdębiała za zdziwienia na jego dłoń oplecioną wokół ręki. Powoli przeniosła wzrok na jego twarz. Chyba po raz pierwszy spojrzała mu prosto w oczy. Galiar sam sprawiał wrażenie zdziwionego. Patrzył na nią nie bardzo wiedząc co zrobić. Delikatnie dotknęła jego palców i rozchyliła uścisk. Stali chwilę nie wiedząc, jak zareagować.
W końcu Galiar zebrał się na odwagę i przerwał milczenie.
- Mam ogromną prośbę.
Spojrzała na niego.
- Nie zdradź, co wiesz. Bo wiedzieć możesz jedynie ode mnie, a mój ojciec nie zniósłby takiej zdrady i poniżenia.
Pokiwała powoli głową.
Uśmiech ulgi pojawił je na jego twarzy. Patrząc na niego uśmiechnęła się mimowolnie.
- Wybacz, ale muszę już iść. - powiedziała w końcu
Pokiwał głową ze zrozumieniem i skłonił się lekko w pożegnalnym geście. Uśmiech nadal rozjaśniał jego twarz, jeszcze tak spiętą przed chwilą.
- I dziękuję raz jeszcze - rzucił w kierunku odchodzącej kobiety
Zatrzymała się. Spojrzała na niego przez ramię. Na jej twarzy pojawił się niezwykle ciepły uśmiech.
- To ja dziękuję - powiedziała i odeszła pospiesznie

Czym bliżej była namiotu, tym szybciej szła. Wpadła do środka jak huragan. Na niewielkiej płachcie pergaminu skreśliła pospiesznie wiadomość. Zapieczętowała ją dokładnie i podała Calirisowi.
- Ślij do Króla. To ważne.
Napięcie udzieliło się wszystkim.
Powrót do góry Go down
Aga_AT
Umysłowe Pchnięcie
Aga_AT


Female
Liczba postów : 506
Age : 95
Skąd : z Księżyca
Nick z gry : brak
Klasa : skasowana
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 17/11/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptyPią Gru 26, 2008 8:22 pm

Trening rzeczywiście okazał się gorszy niż wojna… dla niej.
Nieudolność młodych żołnierzy było widać na każdym kroku. Ponad połowa ciosów bronią zadawana była na płask. Czary ochronne pękały jak bańka mydlana, a żywiołaki wymykały się spod kontroli.
Totalna porażka.
Kiedy siedziała załamana obserwując rozpaczliwe wypociny swojej armii, kątem oka dostrzegła skradającą się postać okrytą znajomym płaszczem.
Siedziała nieporuszona, aż zabójca znalazł się tuż za jej plecami.
- Przyszedłeś pomóc w szkoleniu moich ludzi, czy zabić mnie na ich oczach? – zapytała niespodzianie.
Drow zawahał się przez moment, po czym by zachować twarz odezwał się pewnym głosem.
- Ten płaszcz jest rzeczywiście przereklamowany.
- Dostałam go kiedyś w prezencie od pewnego Mrocznego Elfa. – wyjaśniła – Przysłał gońca z wiadomością o planach wojennych tych tam. – skinęła głową w stronę granicy za lasem – Kilka dni później zaszedłeś mnie pod drzewem. – zachichotała – To było głupie.
- Dziękuję. – odparł z przekąsem.
- Nie, nie… głupie było moje zachowanie. – sprostowała – To jak? Pomożesz trochę podszkolić moich ludzi? – zapytała ponownie.
- W zasadzie nie powinienem… – powiódł wzrokiem w stronę jednego z namiotów.
- Myślisz, że będzie się gniewać? – zaskoczyła go po raz kolejny.
Nie odpowiedział, lecz zamaszystym ruchem zdjął z siebie maskujący płaszcz i ruszył między żołnierzy. Jego obecność zdziwiła młodego dowódcę oddziału. Spojrzał na królową, a ta skinęła głową przyzwalająco. Gras uspokojony powrócił do obowiązków.
Wstała i wmieszała się w grupę władających magią. Postawiła sobie za punkt honoru wyuczyć ich pierwszego dnia panowania nad przywołańcami.
Po pierwsze:
nie mogli śpiewać zaklęć w grupie, bo tony mieszały się ze sobą i tworzyły bardzo niebezpieczną kakofonię. Nic dziwnego, że duchy robiły co chciały.
Po drugie:
nie powinni w ogóle śpiewać. Śpiewanie jest dla początkujących, którzy jeszcze nie potrafią ustawić prawidłowej tonacji w myślach. Biegli w swej sztuce druidzi, magowie i kapłani winni tworzyć zaklęcia wyobraźnią, bez zbędnych śpiewów i teatralnych gestów, które mają jedynie budować odpowiedni nastrój pomagając w ten sposób absolwentom magii.
Po trzecie:
przywołane duchy należy traktować stanowczo, ale z odpowiednią dawką szacunku i sympatii. Nie mogą one czuć się zmuszane do czegokolwiek, bo są zbyt dumne i natychmiast wyłamią się spod kontroli.
Po czwarte:
czary defensywne są równie ważne, co czary ofensywne i nie należy o nich zapominać. Zanim zacznie się rzucać czary bojowe dobrze jest założyć na siebie jakąś ochronę, wzmocnienie życia lub możliwość częstszych uników.
Czekała ją masa pracy, bo im dłużej wyjaśniała zasady czarodziejstwa, tym bardziej miała wrażenie, że rozumieją coraz mniej. Postanowiła więc pokazać im, jak to wszystko wygląda w praktyce. Kazała klasom magicznym ustawić się w kręgu, a sama zajęła w nim centralne miejsce. Zaklęcia ochronne, które na siebie założyła spowodowały, że oczy straciły swój naturalny kolor i zaczęły świecić blado-niebiesko.
- Zaczynajcie atak. – rozkazała.
Nikt się nawet nie ruszył.
„Chyba czas się pomodlić o cierpliwość.” – pomyślała zrezygnowana.
Powrót do góry Go down
Aga_AT
Umysłowe Pchnięcie
Aga_AT


Female
Liczba postów : 506
Age : 95
Skąd : z Księżyca
Nick z gry : brak
Klasa : skasowana
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 17/11/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptyNie Gru 28, 2008 1:56 am

Po wielu prośbach i tłumaczeniach dopięła swego. Klasy magiczne ośmieliły się na tyle, że przypuściły słaby atak. Nawet nie została przerwana otaczająca ją bariera ochronna.
- Jeśli mam wam pokazać skuteczność zaklęć przygotowawczych musicie napaść na mnie z całą dostępną sobie mocą. – tłumaczyła.
Druga próba wypadła o wiele pomyślniej, przerwano jej barierę i zmuszono do zastosowania Magicznego Lustra. Odbiła kilka czarów w kierunku chmur, a jeden osłabiony w samego rzucającego. Przez zebranych przetoczył się szmer uznania.
- Tak to właśnie wygląda w praktyce. – wyjaśniła cierpliwie – Macie większe szanse na przeżycie.
Nic co miało miejsce na placu treningowym nie uszło uwadze elfich oczu.

Wieczorem ku jej wielkiej radości dojechał Szczygieł ze swoimi o wiele lepiej wyszkolonymi ludźmi. Od razu ich rozdysponowała do różnych zadań i pomocy w ćwiczeniach.
Wieści jakie przywiózł ze sobą Generał nie były pomyślne.
Ich stary znajomy jeszcze z dziecięcych lat, którego losy rzuciły za wrogą granicę wysłał kolejną wiadomość.
Armia młodego, zachłannego monarchy z sąsiedniego Imperium złamała obronę na nadgranicznym przejściu i posuwała się systematycznie przez zdobyte ziemie wprost na ich obóz. Szlak przejścia tej armii znaczyły spalone wioski, ograbione miasta i pomordowani cywile. Każdy kto wpuścił wroga licząc na jego litość ginął szybko, ci co stawiali opór umierali w męczarniach.
Zmroziła ją bezwzględność oprawców. Grabiono wszystko co przedstawiało jakąkolwiek wartość resztę, której nie można było zabrać ze sobą dosłownie równano z ziemią. Królestwa udzielające pomocy walczącym stronom stawały się kolejnym celem pogromu. Burzono ich stolice i strategiczną infrastrukturę – kuźnie, garnizony, strażnice, wysadzano kopalnie.
Co wydało jej się dodatkowo przerażające to fakt, że Imperium dokładnie wiedziało ile osób, z jakiego królestwa zostało wysłanych na pomoc walczącym. Każdy, kto ośmielił się przeciwstawić najeźdźcy stawał się kolejnym celem do wyeliminowania.
Wrogowie dogłębnie studiowali taktykę walczących, dzięki czemu potrafili dokładnie przewidzieć i wyprzedzić działania obrońców. Sprawiali wrażenie przygotowanych na każdą ewentualność, odpornych na każdy podstęp, znających każdy plan obrony.
Kiedy doczytała wiadomość do końca pergamin wypadł jej z drżącej ręki. Ostatnim akapitem była lista królestw, na które wydano wyrok. Jednym wśród niewielu, jakie jeszcze pozostały było jej bursztynowe państewko.
Znała możliwe skutki swoich decyzji, a jednak gdy przeczytała o tym czarno na białym, na krótką chwilę opuściły ją siły. Oczami wyobraźni widziała swoje miasta, porty, górskie strażnice oplecione ognistym dymem i słyszała przeraźliwe wrzaski umierających… błagania o litość, których nikt nie wysłucha…
„Wyrok śmierci.” – przemknęło jej przez myśl.

Wybiegła przed namiot łapczywie chwytając powietrze. Niemal histerycznie odtrąciła ramię podane przez Szczygła, by mogła się oprzeć i nie upaść.
Zebrała się w sobie zdecydowanie za szybko.
Marszcząc brwi, zatopiona w upiornych myślach, zamaszystym krokiem ruszyła do namiotu starego Króla.
Powrót do góry Go down
Ver
Umysłowe Pchnięcie
Ver


Female
Liczba postów : 555
Age : 43
Skąd : się bierze tyle pecha?
Nick z gry : Verda Venditti
Klasa : Łucznik
Sojusz : }V{ Valhalla
Registration date : 01/08/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptyWto Gru 30, 2008 4:05 am

Sokół zapiszczał na gałęzi pobliskiego krzewu. Łucznik wyszedł spiesznie by odebrać wiadomość. Zza cienkiej płachty namiotu dało się słyszeć kilka elfich przekleństw. Caliris wszedł gładząc ptaka po głowie i mamrocząc coś do niego czule. Adera poderwała się zaalarmowana piskiem i w napięciu czekała na wiadomość.
Patrząc jak elf dopieszcza zranione stworzenie nie wytrzymała i podniosła głos:
- Wiadomość!
Calaris spojrzał na nią nieco zdezorientowany, ale szybko się otrząsnął. Z lekkim ociąganiem odczepił zwitek i podał jej. Zachowała się, jak dziecko, któremu ktoś chce zabrać dopiero co podwędzone słodycze.
Przeczytała i wybiegła w stronę namiotu króla.
Jej towarzysze odprowadzili ją zszokowanymi spojrzeniami.
Powrót do góry Go down
Ver
Umysłowe Pchnięcie
Ver


Female
Liczba postów : 555
Age : 43
Skąd : się bierze tyle pecha?
Nick z gry : Verda Venditti
Klasa : Łucznik
Sojusz : }V{ Valhalla
Registration date : 01/08/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptyWto Gru 30, 2008 5:40 am

Galiar stał przed namiotem. Król musiał mieć ważnego gościa skoro wyprosił syna. Spojrzała na młodzieńca roziskrzonymi oczami. Złapała go za ramię i ciągnąć za sobą w stronę miejsca ich ostatniej rozmowy rzuciła:
- Muszę Ci powiedzieć coś ważnego.
Grupka wojowników siedząca przy ognisku zaczęła coś szeptać miedzy sobą uśmiechając się przy tym szeroko.

Na miejscu kobieta rozejrzała się powoli szukając wzrokiem szpiegów w pobliskich krzakach. W końcu wręczyła Galiarowi niewielką kartkę.
Spojrzał na wiadomość, ale w panujących ciemnościach ciężko było cokolwiek przeczytać.
- Ad - skrócił jej imię, ale ona nawet nie zareagowała - jest za ciemno.
Popatrzyła na niego powoli. Dopiero wtedy dojrzał rozpacz w jej oczach.
Bała się chyba wypowiedzieć te słowa, jakby niewypowiedziane miały być mniej prawdziwe.
Łzy zdążyły napłynąć jej do oczu nim zdołała wydobyć z siebie dźwięk.
- Odział niedobitków naszej armii zdąża w te stronę. Mój ojciec, zginął razem z niemal całą czołówką naszej armii. Stolica padła. Nie mam już domu.
Umilkła a łzy powoli ściekały jej po policzkach. Galiar otworzył usta ze zdziwienia.
Otrząsnął się po chwili. Położył jej dłoń na ramieniu. Tego było za wiele, jak dla niej. Poczuła, że w tej chwili nie musi się silić na postawę. Pozwoliła sobie na okazanie słabości. Spuściła głowę i gorzko zapłakała.
- A twój mąż i jego oddział? - spytał cicho
Potrząsnęła nieznacznie głową.
Zaczęła ją ogarniać bezsilność. Powoli osunęła się na kolana. Klęknął przy niej i objął ją ramieniem.
- Płacz oczyszcza duszę, jak mawiała moja matka - szepnął jej do ucha, gładząc jej włosy.

Siedzieli w mokrej trawie przez dłuższą chwilę. Bezsilność zaczęła przeradzać się w złość. Podniosła w końcu głowę i spojrzała na niego. Jej wzrok krył w sobie jakieś dziwne zimno, mimo iż spojrzała na niego niemal czule. Dotknęła jego policzka i spokojnym już głosem powiedziała:
- Twoja matka miała racje.
- Lepiej...
Zaczął mówić, ale przerwał na widok słabej poświaty bijącej od towarzyszki.
Na jej skórze jarzyły się dziwne wzory, a blask bijący od nich koncentrował się o mniej więcej krok przed nią.
Odsunął się nieco, przeczuwając co może się zaraz stać. Adera zimnym wzrokiem wpatrywała się w kierunku, swego domu. Blask zaczął jakby gęstnięć, by po chwili prysnąć ukazując potężnego rosomaka.
Kobieta stanęła obok stwora i głaszcząc go powoli wypowiedziała słowa, które zmroziły Galiarowi krew w żyłach.
- Wybrałeś bracie. Zatem będzie wojna jakiej te ziemie jeszcze nie widziały.
Po chwili zadumy odwróciła się do Galiara podając mu dłoń, żeby powstał z mokrej łąki.
- Chodź. Musimy pomówić z twoim ojcem.
Powrót do góry Go down
Aga_AT
Umysłowe Pchnięcie
Aga_AT


Female
Liczba postów : 506
Age : 95
Skąd : z Księżyca
Nick z gry : brak
Klasa : skasowana
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 17/11/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptyWto Gru 30, 2008 8:52 pm

Wracając była w jeszcze gorszym nastroju, niż przed audiencją u władcy.
Albo ona naprawdę nie nadawała się na stanowisko, które zajmowała albo stary Król zbyt lekce ważył losy swojego i koalicyjnych królestw.
Czuła się jak idiotka, rozhisteryzowana nastolatka nie potrafiąca logicznie myśleć pod wpływem strachu. Tak przynajmniej ją potraktowano.
Nie!
Tak ona odebrała rozmowę z Królem. Władca był serdeczny, zatroskany, przyjacielski i tak cholernie uspokajający, że musiała się pożegnać by wyjść, bo jeszcze chwila, a wybuchłaby jak petarda. Wychodząc pospiesznie z królewskiego namiotu dostrzegła straże żartujące przy ognisku i zgrzytnęła zębami. Bez słowa wyjaśnienia chwyciła uprząż pierwszego z brzegu konia uwiązanego do stajennego namiotu i po chwili galopowała już w stronę lasu.
Wzburzenie narastało z każdą chwilą, więc gdy niespodzianie zaatakował ją nieznany mag, wyzwolił tylko reakcję łańcuchową.
Pierwsze zaklęcie potężnym uderzeniem zrzuciło ją z konia. Ledwo zdołała złapać równowagę na ścieżce, a już leciał w jej stronę kolejny czar. Wykonała zgrabny unik zakładając jednocześnie na siebie zaklęcia ochronne. Wróg stał w głębokim cieniu, więc nie widziała nic, co mogłoby wskazywać na czas tworzenia czarów, ale po sposobie ich rzucania oceniła znaczną biegłość atakującego w sztuce. Była tak zdenerwowana, że powietrze wokół niej parowało gdy wypuszczała z dłoni Kulę Magmy wprost na przeciwnika. Nie spodziewał się odwetu lub właśnie na niego czekał, bo nie uskoczył lecz próbował odbić rozgrzane skały. Niestety siła jej ciosu była tak naładowana emocjami, że przebiła jego barierę ochronną i rozprysła w kawałki na klatce piersiowej. Cofnął się o krok, strzepnął węgle z szaty, zakreślił kosturem jakiś symbol w powietrzu, po czym wysłał w jej kierunku Kostuchę. W ostatniej chwili zdołała się uchylić.
„Magia Ducha? Ja ci pokażę!” – rozeźliła się na dobre.
Przywołała rosomaka, bardzo żywotne i zapamiętałe w walce zwierzę, które nawet śmiertelnie ranne potrafiło gryźć boleśnie.
- Bierz! – rozkazała.
Chwilę później z przywołańcem szarpał się Elemental Krwi, ale wtedy ciało napastnika dosięgnął już Święty Pocisk, a zaraz potem na jego gardle zacisnęła się Ręka Śmierci. Zachwiał się lecz nie upadł. Choć widać było, że ciężko zniósł jej atak, nadal trzymał fason.
„Ach… magia, którą walczysz zadaje ci największe obrażenia…” – uśmiechnęła się złośliwie pod nosem – „No to naści piesku kiełbasy.”
To, co nastąpiło potem można porównać jedynie do magicznej burzy. Walczyli desperacko i zapominając o ostrożności, no… przynajmniej ona. Wróg trzymał się zdecydowanie lepiej, bo był od niej znacznie silniejszy, ale gniew, który ją trawił znalazł wreszcie ujście i zadawała potężne ciosy magiczne. W momencie kiedy napastnik zaczął przejawiać osłabienie, jej skończyła się mana. Zanim zdążył to zauważyć wyszarpnęła zza pasa jedną z różdżek, podskoczyła jak wściekła kotka i z całej siły zdzieliła maga w środek kaptura.
Tego nie przewidział. Opadł sztywno na kolana. Zamachnęła się i poprawiła dla pewności. Tym razem z głuchym jękiem wylądował twarzą w piachu. Stała nad pokonanym jeszcze przez chwilę ciężko dysząc, wreszcie rozplotła włosy, a wstążkę użyła do związania mu rąk.
„Dobrze, że zawsze noszę jakąś przy sobie.” – zadowolona spojrzała na flakonik z miksturą many. Przełknęła cierpkawy płyn, aby odnowić swoje magiczne siły i przywołała spłoszonego wcześniej wierzchowca. Nawet nie próbowała podnieść ogłuszonego przeciwnika, użyła Teleportacji przewieszając go tym samym przez koński grzbiet.
Można powiedzieć, że była z siebie zadowolona. Złość została opanowana w chwili zwycięstwa i znowu mogła jasno myśleć. Wskoczyła lekko na siodło, spięła wodze i pozwoliła iść zwierzęciu własnym tempem. Kiedy zbliżała się do skraju lasu ujrzała młodego księcia Galiara idącego w towarzystwie dziwnie znajomej kobiety i ogromnego rosomaka. Skręciła w ich stronę. Gdy była już blisko posłyszeli konia, który parskał nerwowo czując zapach drapieżnika. Odwrócili się w jej stronę i dopiero wtedy mogła zobaczyć rozpacz zastygłą w zaciętych, zimnych oczach druidki. Zsiadła z wierzchowca nie czekając, aż się zatrzyma.
- Witaj ponownie Książę. – skłoniła głowę pamiętając jego wyproszenie z namiotu przez Króla ojca – Witaj Lady Adero. Znalazłam w lesie coś… kogoś ciekawego.
Patrzyli na nią bez słowa, ale wyraźnie zmieszani. Powiodła oczami za ich wzrokiem i sama się zmieszała. Walczyła tak zapamiętale, że kompletnie nie zwróciła uwagi na stan swojego stroju, który niestety trochę ucierpiał. Słowo „trochę” zdecydowanie nie oddawało faktycznego wyglądu ubrania. „Trochę” wisiało w strzępach i „trochę” za mało zakrywało niż powinno.
- Proszę wybaczyć, ale nie zdążyłam się przebrać. – to wyjaśnienie było zupełnie bez znaczenia, bo książę zdjął swój płaszcz i ze słowami:
- Pozwól Pani, że usłużę. – okrył jej ramiona.
- Dziękuję. – burknęła pod nosem.
Musiała jak najszybciej odwrócić od siebie ich uwagę, bo jeszcze chwila i mróz nie wystarczy do usprawiedliwienia jej rumieńca.
- To może być szpieg. – wskazała na bezwładną postać – Musiał widzieć, jak wychodzę od Króla i jadę konno, więc wziął mnie za posłańca.
Mag poruszył się nieznacznie. Jej reakcja była błyskawiczna… różdżka z głuchym plaśnięciem wylądowała na zakapturzonej głowie. Jeniec posłusznie znieruchomiał.
- Dobrze żeby przesłuchał go jakiś kapłan... – zasugerowała – zanim odzyska przytomność.
- Mam u siebie specjalistę. – powiedziała chłodno kobieta kierując się w stronę swojego namiotu.
– Zapraszam. – rzuciła przez ramię.
Pierwszy podreptał rosomak, za nim szedł książę Galiar prowadząc konia, a na końcu okręcona płaszczem królowa.
Powrót do góry Go down
Aga_AT
Umysłowe Pchnięcie
Aga_AT


Female
Liczba postów : 506
Age : 95
Skąd : z Księżyca
Nick z gry : brak
Klasa : skasowana
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 17/11/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptyNie Sty 18, 2009 2:06 am

Więźnia posadzono na solidnym krześle i przywiązano jego ręce z tyłu oparcia specjalnie prostując mu palce w razie, gdyby chciał rzucić jakieś zaklęcie. Dodatkowo na ziemi pod krzesłem wyrysowano symbol blokujący przywołanie jakiegokolwiek pomocniczego ducha.
Kiedy zdjęto pojmanemu kaptur z głowy okazało się, że jest to młody elf, nieomal jeszcze chłopiec, który stosunkowo niedawno wkroczył w dorosłość.
Na widok jego twarzy pod królową ugięły się nogi.
- Sir Tyrius… – wyszeptała bezgłośnie.
Nikt z obecnych nie zauważył jej bolesnego zawodu, ani drżenia rąk trzymających puchar z grzanym winem. Nikt, poza Xaridem.
Przez chwilę stała porażona widokiem przyjaciela. Cóż go skłoniło do zdrady? Dlaczego na nią zapolował? Przecież cokolwiek by się stało, cokolwiek… starałaby się mu pomóc.
Tak! Nagła myśl błysnęła w rozgorączkowanej głowie. Odstawiła puchar, splotła ręce ukrywając ich drżenie i poszukała zgrabnej wymówki by wyjść na zewnątrz.
- Ja… - zaczęła, ale głos jej się załamał.
Odchrząknęła pospiesznie.
- Ja przepraszam, ale… źle znoszę przesłuchania. – uśmiechnęła się blado – Pójdę sprawdzić czy moi ludzie… czy wszystko u nich w porządku.
Skinęła głową na pożegnanie i szybko wyszła od Adery.

Kiedy wbiegała do własnego namiotu niemal staranowała Szczygła. Nie było czasu na wyjaśnienia. Rozerwała mieszek z miksturami, które brzęcząc rozsypały się po ziemi. Chwyciła pierwszą i wypiła duszkiem, chwyciła drugą i zrobiła z nią dokładnie to samo, co z pierwszą. Przy trzeciej jej rękę przytrzymała stanowcza dłoń Generała.
- Co robisz kobieto? – w głosie mężczyzny oprócz troski można było usłyszeć nutę nagany.
- Zostaw. – syknęła – Potrzebuję tego.
- Trzech na raz? – niemal podniósł głos.
- Pięciu. – warknęła wyrywając się gwałtownie i od razu wypijając fiolkę.
Złapała czwartą zwinnie unikając pojmania przez Szczygła, ale z piątą już nie poszło jej tak łatwo. Ugrzęzła w mocarnym uścisku.
- Zwariowałaś? – wycedził przez zęby unikając ciosów zadawanych głową – Spłoniesz razem z maną!
- Tyrius ma kłopoty! – rzuciła wściekle – Ja go w nie wpakowałam i teraz muszę mu pomóc!
Puścił ją bardziej ze zdziwienia niż z bólu powodowanego twardością jej czaszki. Korzystając z okazji opróżniła piąty flakonik. Chwilę stała dysząc ciężko i wodząc oczami po postaci rycerza jakby czegoś na nim szukała, a w rzeczywistości czekała na pierwsze oznaki przedawkowania. Błogie ciepło wypełniające wnętrzności stawało się coraz mocniejsze, bardziej intensywne oraz zdecydowanie mało przyjemne. Opadła na kolana i z trudem zaczęła recytować stare elfie zaklęcie, które miało przekazać część odczuć przesłuchiwanego wprost do niej.

Kapłan Adery musiał już zacząć, bo przez zaporę zdrowego rozsądku przedarł się paniczny strach wraz z powodującymi go cieniami sugestii. Odegnała działanie uroku, co jednocześnie osłabiło płomień many.
>> Opiera się…<< – zadudniło jej w głowie. Posłyszała szepty kolejnego zaklęcia, a po chwili ciało królowej przeszył szarpiący ból. Zagryzła zęby, ale to nie pomogło. Jęk, który wydobył się z gardła przeraził nawet bohaterskiego Szczygła. Chciał podejść, podnieść ją z ziemi, ułożyć na posłaniu, ale zatrzymała go w pół kroku zdecydowanym ruchem ręki. Łapała powietrze jak ryba wyjęta z wody, a jednak nie poddawała się jeszcze.
>> Jest silniejszy niż myślałem…<< – słowa kapłana wtargnęły do umysłu niczym stłumiony łomot. Kolejne ciche, ni to zaklęcie, ni to modlitwa wypełniło umysł tak strasznymi obrazami, że w pełni zasłużyło na swoją prawdziwą nazwę – „Piekielne Wizje”. Znała ten czar, ale nigdy nie stosowała nawet w walce… Teraz, uparcie odpychała koszmarne zwidy, które z równym uporem powracały zatruwając jej umysł.
>> Dziwne… Nie daje się złamać…<< – bębniące w czaszce stwierdzenie przyniosło swego rodzaju ulgę. Co jeszcze ją czeka i jak wiele zdoła znieść? Połączenie jaźni i odczuwania z drugą osobą pozwoliło Sir Tyriusowi przejść bez szwanku przez dotychczasowe próby. Królowa natomiast przędła resztkami sił. Była wyczerpana całym dzisiejszym dniem. Najpierw szkolenie wojska, potem wiadomość o zamiarach wroga, zlekceważenie przez króla, walka w lesie, wreszcie odkrycie zdrady… to wszystko znacznie nadwątliło jej odporność.
Następne zaklęcie skręciło ciało kobiety niczym szmacianą lalkę i rzuciło drgawkami na wydeptaną ziemię. Wiła się w konwulsjach, cierpiąc okropne katusze. Chwilami miała uczucie, że połamano jej każdą najmniejszą nawet kosteczkę.
>> Mam wrażenie, że… ktoś mu pomaga…<< – to stwierdzenie wcale nie było zaskakujące. Wiedziała, że prędzej, czy później kapłan odkryje magiczną więź z jeńcem. Mimo to nie dawała za wygraną. Szczygieł, który przechadzał się nerwowo krążąc wokół niej, nie mogąc w żaden sposób ulżyć jej cierpieniom ani zerwać połączenia spróbował jedynej metody, jaka przyszła mu do głowy – perswazji.
- Proszę cię, przestań wreszcie… zabijasz się, wiesz? – przykląkł przy niej i przycisnął do swej piersi roztrzęsioną dłoń kobiety – Czy jakikolwiek Elf jest wart twojego życia? Pomyśl o nas… choć raz pomyśl o nas… ja… – głos mu uwiązł w gardle.
- Wybacz… – z jej ust dobył się ledwie dosłyszalny szept – Jeszcze tylko… jedno… - słowa rwały oddech i zdawały się sprawiać dodatkowy ból – ostatnie… trzymaj… mocno…
Nagle wyprężyła ciało do tego stopnia, że na ziemi opierała się jedynie głowa i stopy, wolna ręka zwisała bezwładnie. Zarzęziła potwornie, a oczy wywróciły się ukazując Generałowi upiorne białka. Chwycił ją i przytrzymał w silnych ramionach tak długo, aż nogi przestały gwałtownie kopać podłoże i ciało znieruchomiało.

Po policzkach wojownika, który nie jedną śmierć widział, a nie jedną sam zadał popłynęły gorące łzy. Przyłożył twarz do piersi kobiety i zaszlochał jak dziecko. Myśli kołatały mu w głowie, ale nie mogły ułożyć się w sensowną całość. Obrazy wspomnień przelatywały niczym spłoszone ptaki, a w sercu narastała nieopisana rozpacz.
W pewnej chwili na swych włosach poczuł czyjś delikatny dotyk. Gdy podniósł twarz ujrzał, że tulona kobieta nie jest już martwa, lecz jak najbardziej żywa i... uśmiecha się do niego.
- Już dobrze… już po wszystkim. – uspokajała słabym jeszcze głosem – Przecież… mnie nie można… zabić, wiesz?
Powrót do góry Go down
Ver
Umysłowe Pchnięcie
Ver


Female
Liczba postów : 555
Age : 43
Skąd : się bierze tyle pecha?
Nick z gry : Verda Venditti
Klasa : Łucznik
Sojusz : }V{ Valhalla
Registration date : 01/08/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptyPon Sty 19, 2009 10:36 am

Adera stała już spokojna i skupiona. Zadanie jakie ich czekało przytłumiło gniew. Po wyjściu królowej usilnie starali się przesłuchać więźnia, jednak bezskutecznie.
Lekceważący uśmiech pojawił się na twarzy jeńca, kiedy zmęczeni próbami postanowili się poddać.
Adera spojrzała znacząco na Xarida, który wyraźnie dziwnie się zachowywał.
- Xarid... - rzuciła w końcu pytająco w jego stronę.
Spojrzał na nią, jednak nie pisnął słowa.
- Mów! - rzuciła stanowczo
- Nie
Złość w nim wezbrała, że tak dał się podejść. Wyszedł nie mogąc wytrzymać napięcia. Wiedział czym mógłby się teraz skończyć wybuch złości.
Nir wybuchnął gromkim śmiechem.
- To go wzięło
- Nie gadaj tyle, więcej rób. - powiedziała Adera obrzucając barbarzyńce zimnym spojrzeniem.
Mężczyzna zdawał się tylko czekać na ten sygnał. Potężnym uderzeniem ogłuszył jeńca wyraźnie ubawionego całą sytuacją.
Chłopak padł nieprzytomny na krzesło i gdyby nie więzy runął by pewnie na ziemię. Nir chwycił krzesło wraz z jego zawartością i ustawił za kotarą.
- Teraz przynieś sobie jakąś świeżą jeszcze kolacje. Trzeba podnieść powagę mojego wyglądu. - rzuciła
Galiar stał wyraźnie zdezorientowany, ale nie odważył się pytać o nic. Po tym co zobaczył podczas przesłuchania wolał być ignorowany.
Myśli kłębiły mu się w głowie. Nawet nie zauważył kiedy druidka odwróciła się w jego stronę.
- Pójdziesz ze mną. Nie waż się jednak zdradzić co tu widzisz, widziałeś czy zobaczysz. - powiedziała do niego władczo, co w obecnym jego stanie omal nie przyprawiło go o atak serca.
Nir z szerokim uśmiechem wpadł do namiotu niosąc dorodnego indyka.
- Wystarałeś się - klepnęła towarzysza z uznaniem w ramię odbierając mu zdobycz.
Spojrzała na niego podejrzliwie i dodała:
- Nie pobiłeś nikogo, żeby go zdobyć?
Wielkolud pokręcił głową z uśmiechem.
Skinęła głową. Stanęła mniej więcej na środku, gdzie chwilę temu stało krzesło z jeńcem. Wzięła sztylet i wprawnym ruchem poderżnęła gardło zwierzęciu pozwalając by krew opryskała i ją i okolice. Galiar zesztywniał na ten widok. Mając w pamięci obrazy z tortur, oczyma wyobraźni widział, jak druidka w ten właśnie wyrachowany sposób traktuje więźnia.
Adera odwróciła się spokojnie i podała martwego ptaka szczęśliwemu barbarzyńcy.
- Tylko skub i oprawiaj, żeby śladów nie było.
Spojrzała na Galiara i dodała:
- Idziemy.
Z młodzieńca jakby zeszło całe powietrze. Ci ludzie wprawiali go co raz w większe zakłopotanie. Nie wiedział już co ma o nich myśleć i jak ich oceniać.
W oczach kobiety wyraźnie malował się smutek. Omiótł wzrokiem pomieszczenie i zebranych w nim towarzyszy z północy. Jedynie Nir był uśmiechnięty, reszta miała grobowe miny.
- Galiarze - ponagliła go, więc ruszył za nią.


Udali się wprost do namiotu królowej. Nim zostali wpuszczeni minęła chwila i królowa zdążyła już nieco dojść do siebie.
Galiar stał cicho i miną poważną, wręcz kamienną. Adera stając pół kroku przed nim przemówiła:
- Chciałam zdać raport z przesłuchania - przyjrzała się władczyni dokładniej - ale jak Wasza Wysokość źle się czuje, to może poczekać. W końcu więzień już nigdzie nie ucieknie.
Królowa zbladła nieco bardziej.
- W sumie, to i tak nie zajmie dużo czasu. - ciągnęła druidka zimnym i obojętnym tonem - Nie udało się nam dowiedzieć nic. ktoś mu pomagał. Wyślę ludzi, by przeczesali teren wokół obozu, ale pewnie już nikogo nie znajdziemy. Więźnia zabiliśmy, bo stanowił zbyt duże zagrożenie.
Ukłoniła się i nie czekając na reakcję królowej odwróciła się i wyszła. Galiar bez słowa uczynił to samo.
Powrót do góry Go down
Ver
Umysłowe Pchnięcie
Ver


Female
Liczba postów : 555
Age : 43
Skąd : się bierze tyle pecha?
Nick z gry : Verda Venditti
Klasa : Łucznik
Sojusz : }V{ Valhalla
Registration date : 01/08/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptyPon Sty 26, 2009 2:15 pm

Druidka nie odwracając się ruszyła w kierunku pobliskiego lasu.
- Muszę się przewietrzyć.
Galiar szedł za nią nie bardzo wiedząc, co z sobą zrobić.
Ciemności panujące w lesie powodowały, że potykał się co chwilę. Adera szła pewnie i sztywno. Kolejny korzeń przeszkodził mu w podążaniu za nią. Spojrzał pod nogi.
Nie zauważył kiedy pojawił się rosomak. Zwierzę rzuciło się na niego. Z impetem uderzył o drzewo patrząc z przerażeniem na szczerzącego kły zwierza.
- Co mój brat wam obiecał za spokojne patrzenie na to co się dzieje? - zapytała stanowczo zimnym głosem.
- Nie wiem - powiedział nie odrywając wzroku od bestii.
- Co otrzymał twój ojciec za zdradę?
- Nie wiem
- Jak dalece twój ojciec to zwykła marionetka
- Nie wiem! Nie wiem! - spojrzał na nią wyraźnie wściekły - Nie rozumiesz?! Nie wiem!

Jej twarz nieco złagodniała. Stali w ciszy patrząc na siebie. Nie zwrócili uwagi kiedy sierść rosomaka zaczęła się jeżyć. Zwierze skoczył nagle osłaniając swoją panią przed ciosem.
Pisk zwierzęcia i swąd palonej sierści wyrwał ich z zamyślenia.
Galiar chwycił gruby kij i błyskawicznie stanął przed Aderą, klnąc pod nosem. Ta niemal odruchowo wymamrotała szereg inkantacji. Rosomak ruszył przed siebie. Wbił pazury w Ifryta kąsając go zapamiętale. Przywołaniec zrzucił zwierze. Dzięki chwili nieuwagi Galiar doskoczył zadając potężny cios w łeb stwora. Uskoczył przed ripostą, w tej chwili Adera uderzyła czarem zamrażając Ifryta. Niksa gotowa już do walki chlupocząc uderzyła zamrożonego.
Adera uderzyła znowu. Wiedziała z kim ma do czynienia. Nie potrzebowała światła, żeby wiedzieć, kto ich zaatakował. Udało się. Czar trafił napastnika. Głuchy dźwięk był sygnałem, że wróg mocno ucierpiał. Ifryt poruszył się lekko. rosomak rzucił się na niego. Wraz z Niksą Galiar zaatakował przywołańca. Nim zdążył zaatakować otrzymał ciosy. Ifryt rozsypał się w popiół. Dwie kule ognia jedna za druga wyleciały w mroku. Jedna uderzyła rosomaka, który tym razem mocno ucierpiał. Kolejna trafiła Niksę nie czyniąc jej dużej szkody. Galiar ruszył, jednak napastnik uskoczył przed ciosem śląc kolejny czar. Biegnący ku niemu rosomak padł rażony ogniem. Niksa ruszyła. Jednak nie trafiła. Adera posłała dwa kolejne czary. Ku uciesze pierwszy czar doszedł celu. Drugi już prawie uderzył, gdy potężny błysk odepchnął czar w jej kierunku. Galiar bezradnie patrzył, jak mknąca z ogromną prędkością lodowa włócznia rozbija się o pierś druidki. Nie zauważył kiedy Niksa uderzona kulą ognia wyparowała z głośnym sykiem.
W kierunku Adery leciała kolejna kula ognista. Wojownik stanął przed nią. Bez ekwipunku nie wytrzymał siły czaru. Upadł. Druidka chciała rzucić kolejny czar.
- Uważaj - rozległ się głos - teraz masz szanse go jeszcze uratować, jak będziesz walczyć on zginie.
Zatrzymała się.
- Czego chcesz Aderze? - zapytała
- Chciałem sprawdzić, jak bardzo będziesz wdzięczna za uwolnienie cię od męża.
- Kpisz?
- Mówiłem droga siostro. Prosiłem byś stanęła po mojej stronie. Wolałaś być posłuszna niż mądra.
- Zrobiłam, co musiałam. Zrobiłam, co było najlepsze dla Królestwa.
- Zobaczymy, kto więcej zrobi dla Królestwa. - jego głos zaczął się oddalać - teraz moja kolej.

Nastała cisza. Galiar drgnął jęcząc cicho. Druidka podbiegła do niego. Wypowiedziała jakieś zaklęcie lecząc najgorsze z obrażeń towarzysza.
Gładząc go po włosach powiedziała:
- Musisz wstać. Więcej nie potrafię. W obozie Ci pomogą.
Młodzieniec po raz pierwszy pokazał prawdziwą siłę. Podniósł się i zaczął podążać w stronę obozu. Ruszyła za nim wspierając go poszli po pomoc.
Powrót do góry Go down
Aga_AT
Umysłowe Pchnięcie
Aga_AT


Female
Liczba postów : 506
Age : 95
Skąd : z Księżyca
Nick z gry : brak
Klasa : skasowana
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 17/11/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptyNie Lut 15, 2009 2:05 am

Słońcu jeszcze daleko było do wychylenia swoich bladych, zimowych promieni znad okolicznych wzgórz, kiedy wychodząc Lady Adera pozostawiła królową w stanie odrętwienia. Ta ostatnia nie wykonała żadnego ruchu, siedziała wpatrzona w jakiś nieokreślony punkt nie mrugnąwszy nawet powieką. Po chwili, która zdała się wiecznością, powoli z nieukrywanym trudem, przez ściśnięte żalem gardło przeszły słowa zaklęcia „Teleportacja”. Miała nadzieję, że Druidka wraz z Galiarem poszli wprost do starego Króla, aby przekazać wieści o szpiegu.
„Pochowam twoje ciało z należnym ci szacunkiem. Nikt nie będzie bezcześcił moich zmarłych przyjaciół. Nikt!” – myśli krążyły niczym stada kruków nad polem bitwy.
W gwałtownym rozbłysku zużytej many, tuż przed kobietą zmaterializowała się przywiązana do krzesła postać. Elf, którego głowa zwisała na piersi okraszona potężnym guzem, jak gdyby nigdy nic oddychał miarowo. Wyraz twarzy Generała, który dotrzymywał kobiecie towarzystwa zrekompensował jej całą nieprzespaną noc. Z drugiej zaś strony mina królowej również musiała być nietęga, bo Szczygieł spojrzawszy na nią sapnął prostacko:
- O żesz w mordę jeża. Co tu się dzieje?
- Jak to co? – sarknęła nerwowo – Lady dała mi do zrozumienia, że wie…
- Twoje włosy! – przerwał jej w pół zdania.
- Uczeszę je po kąpieli. Daj spokój! – zmarszczyła brwi – Musimy ukryć Tyriusa.
- Są białe! – dokończył zszokowany.
- Ale najpierw… – wreszcie dotarło do niej to, o czym mówił Generał – Co?!
Zapomniała o zmęczeniu w jednej chwili, podbiegła do podróżnego kufra i wyszarpała z wnętrza niewielkie lusterko. Rycerz miał rację. Zamiast kasztanowej fali lekko rudawych pukli, nad czołem i ramionami wiły się śnieżnobiałe loki opadające rozświetloną kaskadą na plecy. Stała z otwartymi ustami wpatrzona we własne odbicie nie mogąc dobyć z siebie żadnego słowa. Jej opalona, wysmagana morskim wiatrem twarz w obramówce bieli wyglądała jak portret Drowa.
- To jakiś koszmar. – sapnęła opuszczając ręce.
- Ja tak nie uważam. – niespodziewanie usłyszała za sobą znajomy, radosny głos.
Sir Tyrius właśnie odzyskał przytomność i postanowił dać o tym znać.
Odwróciła się aż nazbyt wolno, głowę trzymając sztywno jakby połknęła kij. Spojrzała na delikwenta takim wzrokiem, że musiał spuścić z tonu.
- Ty paskudny, wyprany z przyzwoitości… - zaczęła lodowato – krętacki, zdradliwy, niewdzięczny pomiocie! Śmiesz jeszcze wyrażać swoje zdanie?!
- Wybacz Pani… - Elf zwiesił głowę, ale na policzkach widać było rumieniec gniewu, bądź co bądź sam był księciem i z takim traktowaniem spotkał się po raz pierwszy w życiu.
- Traktowałam cię jak przyjaciela, ba! Jak członka własnej rodziny, a ty polujesz na mnie po nocy w przebraniu, atakujesz z zaskoczenia! W imię czego, pytam?!
- Trochę ciszej proszę, jeśli można. – zwrócił uwagę Szczygieł wyglądając przed namiot, czy nie kręci się ktoś ciekawski.
- W imię czego? – zniżyła głos – W coś ty się znowu wpakował? Ktoś ci zlecił morderstwo? – dociekała – Odpowiadaj, bo Njord mi świadkiem, że jeszcze chwila, a stracę cierpliwość.
Tyrius milczał wpatrzony w ziemię pod swoimi stopami. Rozważał czy rozsądniej będzie powiedzieć prawdę, czy skłamać tej rozsierdzonej kobiecie. Postanowił zaryzykować.
- Dostałem ultimatum. – przerwał na chwilę – Twoja głowa za głowę mojego brata.
- Co proszę?! – aż kipiała z oburzenia.
- Ciszej. – przypomniał Generał z progu namiotu.
- Kto ci postawił takie ultimatum? – ponownie zniżyła głos – Chcę to usłyszeć.
Milczenie nic by mu teraz nie dało, skoro odważył się wyznać prawdę nie miał się już czego obawiać.
- Król. – rzucił krótko nie owijając dłużej w bawełnę.
Na kobiecie wiadomość zrobiła tak wielkie wrażenie, że usiadła osłupiała i chodź uważała, iż nic jej już nie zdziwi to nadchodzące wydarzenia miały przerosnąć najśmielsze oczekiwania. Nagle wszystko zaczęło się układać w logiczną całość. Brat Sir Tyriusa znajdował się obecnie za linią wroga i to on właśnie słał jej informacje. Jeśli Stary Król handlował życiem tegoż brata w zamian za śmierć nieudolnej władczyni jednego z bogatszych państewek, to mogło oznaczać tylko jedno.
Król zdradził!
Po krótkiej, krwawej wojnie, okupionej tysiącami poległych, pokonany starzec podpisuje upragniony pokój w zamian za co otrzymuje nagrodę pocieszenia – Bursztynowe Plaże. Po czym opływa w dostatki przez całą swoją emeryturę. Jakiż to prosty scenariusz.
- Rozwiąż go Generale. – skinęła głową wskazując więźnia.
- Oszalałaś? – oburzył się rycerz – On ma rozkaz cię zgładzić.
- I zrobi to dla dobra nas wszystkich, ale jeszcze nie dziś. – spod ściągniętych brwi błysnęły lodowate oczy.
- Co ty bredzisz kobieto? – osłupiały Szczygieł przestał panować nad językiem.
- Milcz prostaku, bo nie pojmujesz o jaką stawkę toczy się gra. – usadziła go w miejscu szorstkim tonem.
Podeszła energicznie do więźnia i zdecydowanym ruchem przecięła więzy. Nie pozwoliła jednak elfowi od razu wstać z krzesła. Złapała go z mocą za ramiona i docisnąwszy do oparcia wycedziła prosto w twarz:
- Dasz mi książęce słowo honoru, że zabijesz mnie dopiero na mój własny znak, w wyznaczonym przeze mnie miejscu. Nie wcześniej i nie później, ale dokładnie tylko wtedy, gdy ci powiem.
Serce tłukło jej się w piersi i zdawała sobie sprawę, że Tyrius je słyszy. Wpatrywał się zdziwiony w szaroniebieskie oczy kobiety, ale nie mógł z nich wyczytać nic, prócz zaciętości.
- Masz moje książęce słowo honoru. – powiedział wolno i najszczerzej, jak potrafił.
- Dobrze. – puściła jego ramiona pozwalając wstać – Pójdziesz teraz do Króla. – rozkazała – Oznajmisz, że zabijesz mnie podczas bitwy, kiedy zamieszanie będzie największe. Powinien na to przystać. Rozumiesz? – spytała dla pewności.
Skinął tylko głową.
- To dobrze. – skwitowała – Idź już.
Chwilę po opuszczeniu przez Tyriusa namiotu królowej, dały się słyszeć na zewnątrz podniecone głosy. Ledwo zdążyła odesłać puste krzesło po więźniu, a już ktoś odsłaniał wejście.
Powrót do góry Go down
Ver
Umysłowe Pchnięcie
Ver


Female
Liczba postów : 555
Age : 43
Skąd : się bierze tyle pecha?
Nick z gry : Verda Venditti
Klasa : Łucznik
Sojusz : }V{ Valhalla
Registration date : 01/08/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptyPon Lut 23, 2009 7:26 pm

Kapłan zajął się ranami Galiara. Druidka wyszła pospiesznie. Szybkim krokiem udała się do namiotu Królowej.
Weszła rozglądając się:
- Widzę, że już posprzątałaś. Cóż... i tak było ciekawie. Choć nie powiem, mam ochotę ukręcić Ci łeb, za pomoc zdrajcy. Mogliśmy się dowiedzieć ważnych rzeczy. Nie uczynilibyśmy mu krzywdy. Jesteś nadopiekuńcza.
Przeniosła wzrok na Królową uśmiechnęła się drwiąco:
- Śliczna fryzura. Z magią tak bywa.
Generał nie wytrzymał i ruszył w kierunku Adery, ale Królowa ją zatrzymała.
Druidka ciągnęła patrząc na Królową:
- Czego się dowiedziałaś? - nie dając czasu na odpowiedź ciągnęła - Ja wiem, że mój brat ma wiele do planów, ale nie wiem jakich. Wiem również, że Galiar nie wie o zdradzie swojego ojca, tym bardziej nie zna jej przyczyny.
Generał stał, jak wryty. Czuł jakby obie kobiety wiedziały więcej niż mówią, zdecydowanie więcej niż wiedział on.
- Co Ci brat przekazał? - zapytała Królowa
Szczygieł spojrzał na nią, wiadomość kim jest dziki najeźdźca nie była dla niej żadnym zaskoczeniem.
- Chciał mnie odwiedzić. Sprawdzić, jak się cieszę ze śmierci męża. Może chciał mnie przekonać bym stanęła po jego stronie... - rozłożyła ręce bezradnie.
Królowa skinęła głową.
- Damy Królowi i Aderowi, co chcą.
Adera pokiwała powoli.
- Nie mów więcej. Dla dobra nas wszystkich.
- Wiem.
- Mam nadzieję, że nie wejdziemy sobie w drogę i nie zniszczymy planów.
Ukłoniła się lekko i udała w stronę wyjścia.
- Mam nadzieję, że z Galiarem wszystko będzie dobrze. - rzuciła Królowa na pożegnanie.
- Dziękuję - wymamrotała i wyszła.

Z ciężkim sercem udała się do swojego namiotu. Brakowało jej pomysłów, jak wygrać wojnę ze światem. Cokolwiek wymyśli jej brat może się o tym dowiedzieć. Nie będzie potrzebował szpiega. Ona sama będzie swoim wrogiem. Najlepiej by było, gdyby zginęła jutro razem z Bursztynową Królową.
Powrót do góry Go down
Ver
Umysłowe Pchnięcie
Ver


Female
Liczba postów : 555
Age : 43
Skąd : się bierze tyle pecha?
Nick z gry : Verda Venditti
Klasa : Łucznik
Sojusz : }V{ Valhalla
Registration date : 01/08/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptyWto Lut 24, 2009 2:46 am

Weszła do namiotu i podeszła do Galiara. Spał niespokojnie.
- Verinie, jak z nim?
- Uśpiłem go, żeby odpoczął.
- Jakoś słabo odpoczywa - powiedziała gładząc jego włosy. - obudź go, proszę.
Kapłan rzucił zaklęcie. Młodzieniec zaczął otwierać oczy. Adera czule pogłaskała jego policzek.
- Wszystko z Tobą dobrze. - zamilkła i spojrzała na niego.
Wyczuł, że coś jest nie tak, więc nim się przełamała zapytał:
- Co się stało?
Spojrzała na towarzysza dając mu do zrozumienia, że chce mówić w cztery oczy. Kapłan jedynie skinął i usunął się na bezpieczną odległość.
Adera ze łzami w oczach spojrzała na księcia. Odetchnęła cicho i zaczęła:
- Twój ojciec jest zdrajcą.
Galiar wstrzymał oddech. Ta wiadomość go dobiła. Patrzył w górę nieobecnym wzrokiem.
- Pewne, że nie zdradził z chęci zysku. Musi mieć jakiś poważny powód. Nie wiem, jedynie jaki.
Galiar pokiwał głową powoli.
- Chcę złamać jego morale. - młodzian spojrzał na nią uważnie - wezmę fragment twoich szat i powiem, że zginąłeś.
Milczał wpatrując się w nią.
- Ukryjesz się w Bursztynowym Królestwie.
- A Ty? - powiedział wreszcie
- Ja stanę jutro do walki. Później do Ciebie dołączę.
Uniósł się powoli i zdjął koszule. Adera nie mogła oderwać wzroku od jego ciała. Nie spodziewała się, że królewskie, wypieszczone dziecię, może mieć budowę mężczyzny. Wręczył jej koszulę, to ją nieco otrzeźwiło.
- Dziękuję Ci - powiedziała patrząc na niego
- Ufam Ci. Wiem, że zrobisz, co trzeba. - spuścił wzrok na moment próbując zebrać myśli - Czułem, że ojciec coś ukrywa. Wiedziałem, że on ma coś na sumieniu. Nie miałem odwagi, a teraz już jest za późno.
Druidka widząc bezsilność i rozpacz rozmówcy objęła jego twarz dłońmi.
- To twój ojciec. Twoje zachowanie było zrozumiałe. Dajesz innym zrobić to, co zrobić trzeba.
Dłonią dotknął jej policzka.
- Dziękuję Ci. Za wszystko, co dzisiaj zrobiłaś.
Wpatrywała się chwilę w oczy Galiara. Po chwili gwałtownie oderwała wzrok. Podniosła się i odeszła.

Spojrzała na łucznika.
- Poszukaj Xarida. Muszę z nim pomówić, jak wrócę. Ja idę powiedzieć królowi, że jego syn zginął z ręki mojego brata.
W pomieszczeniu nastała grobowa cisza.
Powrót do góry Go down
Aga_AT
Umysłowe Pchnięcie
Aga_AT


Female
Liczba postów : 506
Age : 95
Skąd : z Księżyca
Nick z gry : brak
Klasa : skasowana
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 17/11/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptyCzw Mar 05, 2009 1:48 am

Westchnęła ciężko.
Jej nieobecny wzrok padł na niewielkie puzderko stojące tuż pod uchylonym wiekiem kufra.
Szczygieł krążył przed nią ze zmarszczonymi brwiami.
- Jak mogłaś pozwolić tej kobiecie tak się do siebie zwracać? - wybuchnął wreszcie z pretensją.
Nie odpowiedziała.
- Nie jesteś przecież pierwszą, lepszą dziewką. – zaperzył się – Jesteś królową!
- Och Generale… gdybym była królową, na pewno czułabym się obrażona. – odparła nie odrywając wzroku od szkatułki.
- Co…? – przystanął zdezorientowany – Jak to? Wiesz w ogóle co mówisz?
- Wiem mój drogi… wiem aż za dobrze. – powiedziała wstając powoli – Wybacz, ale… muszę zostać sama.
Minęła go niczym nieistniejący cień.
- Wyjdź proszę. – zatrzymała się przed kufrem.
Szczygieł był tak zbulwersowany słowami Adery, że dopiero teraz zwrócił uwagę na zachowanie swojej Pani. Zatrzymał się w pół kroku. Nagle jakaś niepokojąca myśl kazała mu jeszcze pozostać w namiocie.
- Zaraz… co ty chcesz zrobić? – i wtedy spłynęło na niego olśnienie – Ooo… nie! Nie możesz ich wezwać!
- Uspokój się. – stanęła nagle twarzą w jego stronę – Jestem im siostrą…
- Uwierzyłaś temu obłąkanemu magowi?! – przerwał jej brutalnie – Jeśli tu przybędą, zażądają ofiary! Co jeszcze chcesz poświęcić? Oddajesz życie… chcesz stracić też duszę?
- Moja dusza jest skażona, a tym samym niewiele warta. – odparła beznamiętnie.
- Co ty pleciesz? – wydukał zaskoczony – On ci tak powiedział?
- On mi ją pokazał… - chłodne słowa padały nieubłaganie – To nie jest dusza… człowieka.
Zaległa kłopotliwa cisza. Ona wstydziła się swego wyznania. Generałowi zabrakło słów.
- Nie wzywaj ich… - spróbował jeszcze raz, ale spokojniej – Im nie można ufać… to są bestie.
Krótką chwilę patrzyli sobie w oczy. Wreszcie zupełnie niespodziewanie królowa powiedziała:
- Masz rację. Nie wezwę ich.
- Naprawdę? – upewniał się.
- Naprawdę. – uśmiech, który zagościł na jej twarzy był tak szczery, że Szczygieł przestał mieć jakiekolwiek wątpliwości. Ufał swojej Pani. Niestety ona sama sobie już tak nie ufała.
Kiedy Generał wyszedł dopatrzeć obowiązków i przygotować ludzi przed nadchodzącą bitwą, kobieta ostrożnie wyjęła upatrzone puzderko. Usiadła na królewskim zydlu i postawiła je sobie na kolanach. Powoli, z namaszczeniem, albo wręcz z przesadną ostrożnością uniosła wieczko. Na atłasowym wyściełaniu koloru młodego wina leżał sobie całkiem niegroźnie wyglądający wisiorek. W zasadzie nie było w nim nic niezwykłego, ot pięknie wykonany, srebrny smok, którego oczy imitowały maleńkie rubiny. Nic niezwykłego…
Podniosła go delikatnie i chwilę obracała w dłoniach podziwiając kunszt, z jakim wykonano amulet. Wreszcie lekko się ociągając nakłuła serdeczny palec wystającymi kłami srebrnej bestii. Kropla gorącej krwi spłynęła wprost do gardzieli smoka. Rubinowe oczy rozbłysły i... czas zamarł w tej jednej, niekończącej się chwili.
Powrót do góry Go down
Aga_AT
Umysłowe Pchnięcie
Aga_AT


Female
Liczba postów : 506
Age : 95
Skąd : z Księżyca
Nick z gry : brak
Klasa : skasowana
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 17/11/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptyNie Mar 08, 2009 12:44 am

W powietrzu pozbawionym dźwięku, parę metrów przed siedzącą królową rozeszły się promieniste kręgi, niczym od rzuconego w wodę kamienia. Zza niewidzialnej zasłony dały się słyszeć zrazu przeciągłe ziewnięcia, następnie ciche głosy, które rozróżniła tyko dzięki wytrenowanemu uchu druida.

- Ciekawe kto to…
- Pewnie jakiś człowiek…
- Portal jest taki mały, że trzeba się zmieniać…
- Jak dorwę kiedyś tego drania, co wywlókł stąd medalion…
- Ciszej trochę…
- Słyszą nas?
- Kto wie?
- Dobra panienki, czas na przedstawienie…
- Może uda się tym razem wyrwać coś ciekawego?
- Wystarczy, już pora…
- No to pełna pompa i trzymać fason…

Kiedy pięć postaci przekroczyło granice swego świata, ich oczom ukazała się niepozorna, białowłosa kobieta siedząca na małym stołeczku w mrocznym namiocie i tuląca do piersi srebrnego smoka – zaginiony artefakt. Opuszczona głowa oraz przymknięte powieki mogły sugerować, że drzemie lub jest pogrążona w modlitwie. Jednak kiedy podeszli bliżej wstała zrzucając tym samym z kolan małą szkatułkę i spojrzawszy im hardo w oczy, powiedziała:
- Wybaczcie, ale spodziewałam się kogoś innego. Potrzebuję wprawnych wojowników i magów, a nie wystrojonych młokosów.
W odpowiedzi naprzód wystąpił najroślejszy z przybyłych, odziany z przepychem w złotogłów blond-elf.
- Jak śmiesz śmiertelna kobieto zakłócać nasz spokój tylko po to, żeby nam ubliżać? – zapytał wyniośle – Czy nie wiesz kogo wezwałaś?
- Och… nie miałam zamiaru nikomu ubliżać. – udała przejęcie – Wielu ze śmiertelnych w tym wieku byłoby zadowolonych z porównania do młodzieży. – przechyliła się przekornie spoglądając na stojącą za Złotym Elfem czwórkę – A kogo wezwałam…? Niech no popatrzę…
Wyminęła zgrabnym łukiem swojego rozmówcę i powoli okrążyła pozostałych, oglądając każdego od stóp do głów, wreszcie wróciła by ponownie usiąść na zydelku.
- Hm… Kogo wezwałam… - zawiesiła na chwilę głos – Pięciu znudzonych swoim towarzystwem facetów, którzy szukają rozrywki? – wypaliła jednym tchem.
Złoty Elf podskoczył do niej jak żbik i nachyliwszy się tak gwałtownie, że niemal stuknął ją nosem, wycedził przez zaciśnięte zęby:
- Zamilcz, albo odczujesz nasz gniew!
Zamrugała teatralnie powiekami, po czym wyszeptała przysuwając twarz do jego ucha:
- Teraz zapewne powinnam spaść z krzesła?
- Igrasz ze śmiercią! – wysyczał.
- Nieee… - zaprzeczyła spokojnie – Ja tylko gram swoją rolę. – dokończyła z uśmiechem.
- Co?! – wyprostował się zaskoczony i obejrzał na towarzyszy, którzy nieco skonsternowani rzucali sobie ukradkowe spojrzenia.
- Gram swoją rolę. – powtórzyła głośniej i wyraźniej tak, by do wszystkich dotarło.
- O czym ty mówisz? – zapytał ubrany w miedzianą opończę przystojniak o kasztanowych włosach.
- Daj spokój. – uciszył go Złoty – Musiała nas słyszeć zanim tu przeszliśmy.
- To jak? Gramy dalej, czy zaczynamy od nowa, ale tym razem naturalniej? – mrugnęła zalotnie.
- Możemy spróbować… - Miedziany wyrwał się przed szereg.
- Świetnie! – klasnęła w dłonie – Napijecie się czegoś?
Była tak podekscytowana, że czuła wręcz jak włoski jeżą się jej na karku. Machnęła dłonią i zmaterializowała spory stół, suto zastawiony jadłem oraz różnego rodzaju napojami. Wzdłuż boków stołu stały szerokie, wygodne ławy zapraszające do odpoczynku.
- Częstujcie się proszę. – wskazała miejsca gościom, sama stając przy jednej z węższych części.
Złoty zajął miejsce naprzeciwko niej, a Miedziany i reszta rozlokowała się bez słowa parami wzdłuż pozostałych boków. Usiedli wszyscy razem bacznie się obserwując.
- Taaak… - milczenie przerwał czarnowłosy elf ubrany w granatową, wyszywaną złotem tunikę z pięknie zdobionym kołnierzem – To z kim mamy przyjemność?
- A to ma jakieś znaczenie? – odpowiedziała pytaniem.
- Bardzo duże. – odparł mężczyzna w purpurowej sukmanie, przeczesując dłonią długie do ramion loki.
Westchnęła ciężko.
- Jestem królową małego nadmorskiego państewka zwanego Bursztynowymi Plażami.
- Pewnie jesteś przyzwyczajona do poddaństwa i służalczości, my… - nie pozwoliła skończyć Granatowemu.
- Nigdy tego nie oczekiwałam nawet od sług. – wyjaśniła – Wolę widzieć twarze, więcej mogę z nich wyczytać niż ze zgiętych karków.
Mężczyźni spojrzeli po sobie wyraźnie zaskoczeni. Widać nie spotkali jeszcze takiego władcy.
- A czego oczekujesz od nas? – zapytał Złoty zwęziwszy nieco oczy, by nadać im wyraz przenikliwości.
Nie odpowiedziała od razu. Wpatrywała się przez chwilę w każdego z obecnych przy stole i wreszcie wyjęła z rękawa wiadomość, którą otrzymała od brata Sir Tyriusa. Wahała się chwilę, ale w końcu podała kartkę najbliżej siedzącemu, który jeszcze ani razu nie zabrał głosu. Musiał być magiem, bo nosił długą do kostek, szarą szatę o luźnych rękawach obrębionych srebrną taśmą, oraz obszerny, szary płaszcz z kapturem. Bez słowa odebrał zwinięty papier z jej rąk i zaczął czytać. W miarę zagłębiania się w treść marszczył coraz bardziej brwi, aż skończył lekturę i przekazał kartkę dalej. Na każdym czytającym relacja szpiega robiła piorunujące wrażenie. Każdy przekazawszy kolejnemu wiadomość siedział posępny lub ze ściśniętymi pięściami. Kiedy ostatni gość skończył czytać i oddał papier królowej, ciężką ciszę przerwał Szary mag.
- Więc chcesz byśmy dla ciebie walczyli…
- Chcę was o to prosić. – potwierdziła dodając zaraz – Nie za darmo oczywiście.
- Oczywiście. – Złoty okazał się największym materialistą – A co chcesz ofiarować za naszą pomoc?
Wyciągnęła zaciśniętą dłoń i powoli położyła na stole srebrnego smoka. Oczy zebranych zapłonęły chciwie, ale udali, że nie robi on na nich większego wrażenia.
- Tylko tyle? – prychnął Złoty.
- Jeśli to za mało, mogę jeszcze dorzucić… wolność. – powiedziała poważnie.
- Wolność? Czyją wolność? – Złoty wykrzywił usta w drwiącym uśmiechu.
- Jeśli pomożecie nam wygrać tę krwawą wojnę, zamienię się z wami miejscami przez wzgląd na więzy krwi. – zaproponowała z kamienną twarzą.
Spojrzeli na nią, jak na wariatkę. Czyżby uważała, że mają wspólnych rodziców? Jak to możliwe?
- Nie mogę wam ofiarować swojej duszy, bo jest skażona, ale mogę ofiarować swoje życie… - wyjaśniła – To najcenniejsze, co mam.
- Chwileczkę. – Szary mag podniósł dłoń – O czym ty nam w ogóle mówisz? Chcesz oddać życie jako zapłatę dla nas? A jakiż będziemy mieć z tego pożytek, jeśli nie jesteśmy związani więzami krwi? Tylko pod tym przecież jednym warunkiem mogłabyś zająć nasze miejsce… pośmiertnie. – dokończył prawie z żalem.
Westchnęła ciężko, po raz nie wiem który dzisiejszego dnia.
- Jesteśmy związani i zajmę wasze miejsce pośmiertnie. – powtórzyła zrezygnowana – Moim prawdziwym ojcem nie był człowiek, ale złodziej smoczego klucza… wasz brat.
Dobrze, że ławy, na których siedzieli były szerokie, bo pewnie z innych pospadaliby jak ulęgałki. Zapanowała totalna konsternacja. Wszystkiego mogliby się spodziewać, ale nie tego, że po wielu latach nieprzerwanego snu w pustce wezwie ich na pomoc córka zdrajcy i bratanica w jednym. Rozgorzała dyskusja, posypały się dalsze pytania, na które starała się odpowiadać. Mówiła otwarcie i szczerze, opowiedziała o swoim spotkaniu z prawdziwym ojcem, oraz o jego żalu i wyrzutach sumienia po tym, co uczynił. Wyjawiła również, że nie miał odwagi sam zwrócić im medalionu-klucza. Odszedł gdzieś daleko, skąd nie mógł już powrócić na ziemię… uciekł. W jej rękach pozostawił swoje odkupienie i przeprosiny dla braci. Z początku nie mogła uwierzyć w jego opowieści, ale pokazał jej obraz ludzkiej duszy skażonej smoczym płomieniem i… rozpoznała w niej siebie. Goście zdali się być wstrząśnięci. Patrzyli na nią z ciekawością i odrazą jednocześnie.
- Zmieniałaś już postać? – zapytał niemal z troską Szary mag.
- Nawet nie próbowałam. – opuściła głowę – Ale proszę, nie rozmawiajmy już o mnie. Powiedzcie mi tylko, czy mogę liczyć na waszą pomoc?
Cisza jaka zapadła, z każdą minutą stawała się bardziej nie do zniesienia.
- Musimy się naradzić. – powiedział krótko Szary.
- Ale tu nie ma o czym radzić? – stwierdził Złoty – Ona oddaje nam klucz, a my darujemy jej życie i wracamy do siebie. – co powiedziawszy podniósł się do wyjścia.
- Zrozumiem, jeśli tak zrobicie. – spuściła wzrok – Chciałabym jednak, abyście wiedzieli jedno… ja i tak postradam swoje życie w nadchodzącej bitwie, a wtedy czy pomożecie walczyć, czy nie… trafię do waszego świata. Staniecie się wolni, bo to ja wypełnię pustkę. Tutaj nie ma dla mnie miejsca, a waszym uwolnieniem odkupię winy mego ojca.
- Nawet nie próbuj nas zmiękczyć swoimi pustymi obietnicami. – Złoty był wyraźnie poirytowany – W końcu charakter też pewnie odziedziczyłaś po tatusiu, a nie tylko trochę krwi.
- Dość! – żachnął się Szary – Nie dała nam żadnego powodu do osądzania jej w ten sposób.
- No nie mów mi tylko… - Złoty próbował jeszcze coś dorzucić, ale mag powstrzymał go stanowczym gestem.
- Musimy się naradzić. – powtórzył kładąc królowej rękę na ramieniu.
Wszyscy mężczyźni wstali od stołu i skierowali do miejsca, z którego przekroczyli granicę między światami. Kobieta została pochylona nad białym obrusem, gdzie przed jej dłońmi srebrzył się amulet.
- Zaczekajcie! – poderwała się nagle i szybkim krokiem podeszła do gości – Proszę… - wręczyła medalion najbliżej stojącemu Purpurowemu – Mnie nie jest do niczego potrzebny.
Mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie.
Pięć barwnych postaci zniknęło w promienistych falach powietrza.
Została sama, rozgoryczona, upokorzona, rozdygotana…
Czas zaczął znowu płynąć.
Powrót do góry Go down
Aga_AT
Umysłowe Pchnięcie
Aga_AT


Female
Liczba postów : 506
Age : 95
Skąd : z Księżyca
Nick z gry : brak
Klasa : skasowana
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 17/11/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptyPon Mar 09, 2009 2:03 am

Wyszła przed namiot po wcześniejszym uprzątnięciu stołu z jadłem.
Rześkie, poranne powietrze przyjemnie chłodziło jej rozpaloną głowę. Wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze. Myśli o ostatnich wydarzeniach kłębiły się niczym bezładny rój bzyczących pszczół, które nie mogąc znaleźć drogi obijały się o siebie w locie. Miała nadzieję, że przywołane istoty zgodzą się pomóc w zamian za zwrot klucza, ale niestety prawda jaką przy tej okazji musiała wyjawić, okazała się przeważać na jej niekorzyść.
Zatopiona w myślach nawet nie zauważyła, kiedy podszedł do niej młody dowódca jednego z oddziałów i skłoniwszy się przykląkł u jej stóp.
- Pani… - zaczął nieśmiało biorąc do rąk skraj jej szaty – Chciałem Ci ślubować, że moje życie do Ciebie należy i możesz uczynić z nim co tylko zechcesz.
- Och Gras… - pochyliła się i podniosła jego twarz tak, by mogła spojrzeć w piwne oczy – Nie musisz tego robić, jesteś już przecież zaprzysiężony. To wystarczy. – uśmiechnęła się blado.
Zaczęli podchodzić inni rycerze zwabieni sceną, która wyglądała dość osobliwie. Każdy podszedłszy przyklękał i skłaniał głowę. W pewnej chwili wszyscy jej żołnierze, kobiety i mężczyźni klęcząc tworzyli żywy dywan na placu ćwiczeń. Była tym zawstydzona i oszołomiona. Nie przypuszczała, że poddani darzą ją taką sympatią. Najchętniej uciekłaby teraz w jakiś ciemny kąt, schowała się przed ich wzrokiem, ukryła przed ich wiernością. Niestety nie mogła tego zrobić. Musiała dodać im otuchy, napełnić nadzieją, odwagą, wskazać cel. Musiała do nich przemówić.

- Wstań Gras… wszyscy wstańcie! Proszę byście wysłuchali mnie z podniesionym czołem. Jutro czeka nas spotkanie z wrogiem.
Zapewne wielu nie wróci już nigdy do domów, ale nawet jeśli zginie ktoś, w kim pokładacie największe nadzieje…
wasz współtowarzysz, dowódca oddziału, sam generał, czy też ja, nie wolno wam zapomnieć dla kogo tak naprawdę walczycie.
Nie wolno wam zapomnieć, że walczycie sami dla siebie, dla swoich rodzin i dla ich przyszłości.
Nie będziemy walczyć o godność, bo każdy z nas jest godzien oddać życie. Nie będziemy walczyć o honor, bo nikt nie jest w stanie nas go pozbawić.
Nie będziemy walczyć o wolność, bo wolnym można pozostać nawet będąc niewolnikiem.

Schyliła się i nabrała w dłoń wydeptanej ziemi, podniosła ją wysoko nad głowę, a mówiąc dalej powoli wypuszczała piasek na wiatr.
– Pamiętajcie, że ta ziemia jest jedyną rzeczą jaką możemy bezpowrotnie stracić. Jeśli nam ją odbiorą wszyscy stracimy nie tylko miejsce do życia,
ale stracimy również miejsce, w którym kiedyś mają spocząć nasze kości. Stracimy dom. Ta ziemia jest naszą przeszłością,
naszym dniem obecnym i naszą przyszłością. Bez niej ta przyszłość zostanie wymazana.
Walczmy więc jak dzikie bestie broniące swego leża, nie oglądając się na przywódców i sojuszników.
Brońmy naszego dziedzictwa przed najeźdźcą, który wśród łupów utracił własne. Zgińmy raczej w walce,
niż pozostańmy żywi na usługach wrogów, by bogowie pozwolili pamiętać o nas przyszłym pokoleniom, jako o bohaterskich obrońcach,
a nie okrytych hańbą tchórzach.
Walczmy o ziemię! – ostatnie zdanie powiedziała z taką mocą, że Gras drgnął zaskoczony siłą jej głosu.
Podniósł zaciśniętą pięść bijąc powietrze nad swoją głową i zakrzyknął:
- O ziemię!
Podchwycili to wezwanie najpierw najbliżej stojący, następnie ci bardziej oddaleni, aż wreszcie echo niosło już okrzyk dziesiątków gardeł. Potężny głos odbijał się od obozowych namiotów, od leśnej ściany drzew okalającej pole, od okolicznych wzgórz, za którymi nieubłaganie gromadziły się oddziały wrogiej armii.

Na tle jednomyślnego okrzyku Gras zwrócił się do królowej:
- Będę cię bronił Pani.
- Zrobisz nawet więcej. – spojrzała na niego ciepło – Pozwolisz mi zginąć.
Powrót do góry Go down
Aga_AT
Umysłowe Pchnięcie
Aga_AT


Female
Liczba postów : 506
Age : 95
Skąd : z Księżyca
Nick z gry : brak
Klasa : skasowana
Sojusz : }V{alhalla
Registration date : 17/11/2008

Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię EmptyNie Kwi 05, 2009 4:30 pm

Miała jeszcze w uszach pobrzmiewające skandowanie swoich żołnierzy, kiedy przygotowywała się w namiocie do nadchodzącej bitwy. Przed oczami stał jej również wyraz twarzy Grasa po usłyszeniu powodu, dla którego ma zginąć jego królowa. Chciała go pocieszyć, ale gdy powiedziała, że umrze z ręki przyjaciela, wywołało to wręcz odwrotny skutek. Młody dowódca załamał się całkowicie. Musiała mu uświadomić, że tego typu emocje bardzo źle wpływają na innych, a zwłaszcza na podkomendnych. Wyprostował się nieco, zacisnął usta i po wzorowym salucie wyszedł z jej namiotu.
„Oby tylko morale nie upadło do jutra.” – pomyślała zatroskana.
Ludzie podeszli do walki bardzo entuzjastycznie, ale przez kolejne godziny wszystko mogło się zmienić. Jeżeli rozniosą się plotki o zdradzie króla zaczną się masowe dezercje i ucieczki z pola walki, a wtedy zanim rozpocznie się jakakolwiek bitwa na polu pozostanie tylko garstka przybocznej gwardii oraz spragnieni krwi barbarzyńcy.
Ni stąd, ni zowąd opadły ją myśli o losie rodzinnego kraju. Niby nie musiała się obawiać, że zapanuje bezkrólewie. Stary król na pewno posadzi na tronie swojego syna Galiara, a Bursztynowe Plaże staną się prowincją większego królestwa. Naród będzie wtedy znacznie lepiej chroniony niż teraz. Tylko czy ludziom będzie się dobrze żyło pod obcymi rządami? Czy książę będzie umiał tak zadbać o podwładnych, jak ona dbała? Co liczy się dla niej bardziej – los narodu, czy jednostki?
- Naród składa się z jednostek. – odezwała się do trzymanej w rękach różdżki – Jeśli poświęcę jednostkę, poświęcę część składową państwa.
- Jeśli poświęcisz siebie, twoje państwo przestanie istnieć. – drgnęła zaskoczona usłyszawszy za plecami głos Szarego Maga.
Odwróciła się pospiesznie i stanęła twarzą w twarz z przybyłym. Był sam. Zrozumiała, że wyrok zapadł. Starożytni nie przybędą z pomocą. Ostatnia nadzieja prysła niczym bańka mydlana.
- Moje państwo zasługuje na lepszego władcę niż ja i mylisz się… nie przestanie istnieć. – powiedziała siląc się, by zabrzmiało to pewnie – Zostanę zastąpiona prawym człowiekiem, którego w równej mierze co mnie obchodzą losy poddanych.
- Naprawdę wierzysz w to, co mówisz? – patrzył przenikliwie na wyraz jej twarzy.
- Bardzo chcę w to uwierzyć. – szczerość kobiety wzruszyła przybyłego.
Położył jej rękę na ramieniu i spojrzał głęboko w oczy.
- Niestety większość z nas postanowiła nie mieszać się w żadną wojnę. Ja… - zawahał się przez moment - … mogę ci pomóc tylko tak.
Sięgnął głęboko pod poły płaszcza i po chwili wyciągnął dwa pięknie zdobione, starożytne kostury. Każdy z nich wspomagał działanie magii innego żywiołu, a widać było, że moc mają wielką.
- Nie musisz nimi zaraz machać. – mag spróbował być dowcipny – Wystarczy, że będziesz je miała przy sobie i zadziałają, jak trzeba.
Wręczył jej broń z nieukrywaną satysfakcją. Przyjęła dar skłoniwszy głowę.
- Dziękuję, ale… to raczej nie przesądzi o moim losie. – westchnęła.
- To nie przesądzi o niczyim losie, ale skoro masz zginąć… - spojrzał na nią przeciągle - … należy to jak najbardziej utrudnić. – mrugnął szelmowsko.
- Nie rozumiem. – powiedziała zdziwiona – Dlaczego mi pomagasz, skoro pozostali zdecydowali inaczej?
Zamyślił się na chwilę i spoważniał, a nawet prawie posmutniał. Usiadł na jej małym stołku i złożywszy ręce rozpoczął swoją opowieść.

W pradawnych wiekach, kiedy jeszcze ludzka rasa niewiele różniła się od zwierzyny, a w zasadzie różniła się od niej tym, że potrafiła zabijać dla przyjemności, Pierwotne Smoki zostały wezwane z otchłani magii i postawione na straży wszelkiego istnienia. Bogowie rozkazali nie tylko bronić żyjących na ziemi stworzeń przed różnymi potworami, które rozplęgły się na globie w ciemnych wiekach chaosu, ale rozkazali również nauczyć rozumne stworzenia wszelkiego przydatnego rzemiosła, by z czasem mogły przetrwać dzięki pracy własnych rąk. Właśnie wtedy Bogowie popełnili pierwszy i nikt nie wie czy jedyny, jakże tragiczny w skutkach błąd. Nie chcąc kalać swoich świętych rąk trudem i znojem dnia codziennego zlecili to zadanie istotom zrodzonym z czystego, magicznego płomienia. Smoki przyjęły rozkaz i wypełniały go ze znaną tylko nielicznym ofiarnością. Już wkrótce stały się dla ludzi symbolem potęgi i mądrości. Chroniły i uczyły aż zaskarbiły sobie wśród różnych ras nie tylko szacunek, ale także miłość. Kiedy stanęła pierwsza Smocza Świątynia Bogowie zapałali zazdrością i gniewem. Uknuli intrygę, która miała na zawsze zniszczyć więź między mieszkańcami ziemi, a ich nauczycielami i obrońcami. Uwolnili jedyne stworzenie, które nigdy nie powinno być zrodzone… Niszczyciela. Ogromnego, czarnego smoka o skórze błyszczącej i lepkiej niczym gorąca smoła. Smoka przepełnionego pasją zagłady wszelkiego życia, którego sam oddech był śmiertelną trucizną, a płomień wypalał nie tylko ciało, ale także samą duszę. Obrońcy stanęli jak jeden mąż, by zatrzymać i zgładzić Niszczyciela, niestety choć potężni nie mogli równać się z jego potęgą dodatkowo wzmocnioną przez przewrotne Bóstwa. Zostali pokonani i uwięzieni w pustce, próżni, czy nicości (jak kto woli ją nazwać). Istoty, które zostały zdane na łaskę czarnego zła bardzo szybko odwróciły się od swoich wielbionych nauczycieli i zaczęły ich przeklinać za swoje krzywdy. Na to właśnie czekali Bogowie. Zjawili się nagle nie wiadomo skąd w pięknych, jaśniejących chwałą zbrojach, osaczyli Niszczyciela odbierając mu siły, pojmali i skrępowali specjalnym, poświęconym łańcuchem, a następnie wrzucili w czeluście najgłębszej rozpadliny na ziemi. Uratowane istoty bardzo szybko zaczęły śpiewać nowe pieśni o nowych Bogach i stawiać im w hołdzie nowe świątynie. Smoki stały się dla nich przeklętymi, podstępnymi wrogami, nie godnymi pamięci przyszłych pokoleń.
Tylko jedna rasa, a właściwie jeden elfi klan dostrzegł to, czego nie dostrzegli inni – kłamstwo i obłudę Bogów. Przyszło im za to zapłacić najwyższą cenę. Jeszcze raz Niszczyciel ujrzał światło słońca i mógł dokonać zagłady życia. Spadł na rodzinne drzewo elfów niczym czarna, śmierdząca chmura. Zalał trującym dymem i ogniem całe ukryte w konarach miasto. Zburzył i pogrzebał w popiele cały naród, by nikt nie ośmielił się poddawać w wątpliwość szczerości boskich intencji.

- A co ze smokami? – przerwała Szaremu Magowi zamyślenie, w jakie popadł gdy skończył mówić.
- Smoki… smoki pozostały w swoim więzieniu przez kolejne tysiące lat, aż do momentu kiedy Bogom zapalił się grunt pod nogami. – bystre oczy staksowały królową jakby szukały potwierdzenia czy można jej wyjawić kolejną tajemnicę – Chyba za długo już u ciebie zabawiłem.
- Nie! – zaprzeczyła gwałtownie – Powiedz proszę, jak wam się udało wejść w posiadanie klucza.
- Ojciec powinien ci opowiedzieć, bo to dzięki niemu zasłużyliśmy na tą nagrodę. Dlatego też uważam, że nikt inny tylko właśnie on miał prawo tak dalece z niego skorzystać. – plasnął dłońmi w kolana – No nic… muszę już wracać, bo bracia pomyślą, że tym razem zwiałem ja. – wyszczerzył białe zęby w szerokim uśmiechu – Życzę ci powodzenia… wam wszystkim życzę. Oby większość sprawiedliwych przeżyła.
- Ja… - zaczęła mówić, ale gościa już z nią nie było - … dziękuję. – dokończyła cicho.
„No i nie dowiedziałam się dlaczego mi pomaga. A może jest odwrotnie, tylko nie zrozumiałam wszystkiego. To już nie ma w tej chwili znaczenia. Czas na bitwę…”
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Grupowe - Wojna o ziemię Empty
PisanieTemat: Re: Grupowe - Wojna o ziemię   Grupowe - Wojna o ziemię Empty

Powrót do góry Go down
 
Grupowe - Wojna o ziemię
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Forum :: Sala Biblioteczna-
Skocz do: